Ostatnia zima "na tle ostatnich lat była dość wyjątkowa" - zwraca uwagę Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej. Dni bez śniegu były rzadkością i to tylko w niektórych regionach kraju. Czy to jednak wystarczy, aby w ciągu kolejnych miesięcy uchronić Polskę przed suszą?
"Od 2015 roku mamy w Polsce do czynienia z narastającym problemem suszy, która wiosną i latem powoduje poważne straty w rolnictwie i ma negatywne skutki dla innych gałęzi gospodarki, w tym energetyki. Łagodny początek sezonu zimowego rodził obawy, że podobna sytuacja będzie miała miejsce również tej wiosny. Na szczęście w bieżący rok weszliśmy z dużym zapasem wilgoci w glebie, pochodzącym częściowo jeszcze z deszczu w październiku 2020 r., a opady śniegu znacznie poprawiły warunki wilgotnościowe w glebie" - pisze Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej.
Jak zaznacza IMGW, opady w okresie od listopada do końca lutego mieściły się w normie wieloletniej z lat 1981-2010, a nawet ją przekraczały. "Dzięki temu wilgotność gleby w całym profilu była na przeważającym obszarze kraju wysoka - przeciętnie 60-80 procent. Nieco niższe wartości wskaźnika notowano w północnej Polsce, ale warunki tam panujące należy uznać za stabilne. Pokrywa śnieżna, która z jednej strony ochroniła rośliny przed silnymi mrozami w styczniu i lutym, w okresie topnienia dostarczyła dużych ilości wilgoci. Na południowym wschodzie Polski mieliśmy nawet do czynienia ze zbyt wysokimi wartościami wskaźnika okresowo na poziomie 90 procent" - poinformowali.
Odwrotnie do poprzednich lat, wyjątkiem były dni bez śniegu
"Tegoroczna zima była na tle ostatnich lat dosyć wyjątkowa" - podkreślił Instytut w swojej analizie. Przypomniał, że pokrywa śnieżna występowała na obszarze całego kraju nieprzerwanie od początku stycznia do około 20 lutego, a kilkudniowe okresy bez śniegu występowały tylko w zachodniej części kraju i Wielkopolsce.
Specjaliści z IMGW zwrócili również uwagę na miąższość, czyli grubość pokrywy śnieżnej. Największą zaobserwowano w obszarach górskich oraz w północno-wschodnich regionach Polski. Sprawiła ona, że mimo wyjątkowo niskiej temperatury pod koniec stycznia i w lutym, gleba nie przemarzała na duże głębokości. Maksymalnie było to około 10-30 centymetrów.
W marcu na większości stacji zanotowano sumy opadów niższe od normy wieloletniej - przekazał Instytut. Taka sytuacja wystąpiła głównie w środkowej i południowej części kraju, ale jednak zapas wody w glebie utrzymywał się na dosyć wysokim poziomie. Jak wyjaśniono, sprzyjał temu proces "bardzo niskiej ewapotranspiracji. To proces związany z parowaniem wody z powierzchni gleby. Jego niski poziom - jak napisano - wynikał na przykład z niezbyt wysokich wartości nasłonecznienia i temperatury powietrza.
Zgodnie z przekazanymi informacjami, kilka bardzo ciepłych dni zdecydowały o tym, że średnia temperatura dla marca w Polsce przekroczyła o pół stopnia Celsjusza średnią wieloletnią. Temperaturę minimalną określono jako "bardzo niską", ze średnią -7,8 st. C, a przy gruncie znacznie poniżej -10 st. C.
"Z tego też względu wegetacja rozpoczęła się wyraźnie później niż w poprzednich dwóch latach. Przesunięcie zakwitania leszczyny wyniosło około 20 dni, a podbiału - około 10 dni. Oba gatunki to rośliny wskazujące na początek fenologicznego zarania wiosny" - napisano.
"Możemy się spodziewać wyraźnego spadku wilgotności gleby"
Jak zwrócili uwagę autorzy analizy, na początku wiosny "niestety wilgotność gleby zaczyna się powoli zmniejszać, szczególnie na wschodzie kraju. Dotyczy to głównie płytkich warstw gleby, ale przy utrzymującym się niedoborze opadów przesuszanie dotknie również głębszych poziomów gruntu. Ostatnie opady deszczu, nawet jeśli są względnie częste, to nie przynoszą istotnej poprawy w tym zakresie". Dodano, że w ciągu kolejnych tygodni swój udział będzie miała wyższa temperatura powietrza oraz zwiększone parowanie wody.
"Jeżeli majowe opady będą mieścić się w normie, wilgotność gleby powinna być wystarczająca dla prawidłowej wegetacji roślin. Niemniej każdy niedobór może skutkować istotnym pogorszeniem się warunków dla ich wzrostu. Znacznych spadków wartości wskaźnika wilgotności należy spodziewać się w czerwcu. Aktualne prognozy długoterminowe wskazują bowiem na wysoką temperaturę powietrza, przy przeciętnych lub nawet niższych od normy opadach" - podsumowano.
Według IMGW, niedobory wody mogą występować na terenie zachodniej, południowo-zachodniej i północno-wschodniej części kraju. "W takiej sytuacji w drugiej połowie czerwca możemy się spodziewać wyraźnego spadku wilgotności gleby, początkowo w płytkiej, a stopniowo również w głębszej warstwie profilu glebowego" - czytamy.
Autor: ps / Źródło: IMGW
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock/IMGW