Światem wstrząsnęła informacja o 12-latce, która zaraziła się na publicznym kąpielisku zabójczą amebą. W TVN24 był doktor Paweł Grzesiowski opowiadał o zabójczym pierwotniaku i niebezpieczeństwach, jakie grożą nam na basenach.
- To bardzo rzadka choroba - podkreślił dr Grzesiowski. Jak sam przyznał, w ciągu 60 lat opisano tylko 128 przypadków zarażenia się amebą Naegleria fowleri. W Polsce nie ma jednak czego się obawiać - nasze zbiorniki wodne są zbyt chłodne, by śmiertelny pierwotniak w nich żył.
Śmiertelny i mylący
- Ameba to jest żyjątko, które nie tak łatwo poddaje się leczeniu jak bakteria. To składnik planktonu - podkreślił dr Grzesiowski. Jak sam przyznaje, prawdopodobnie jest wyleczenie osoby zainfekowanej.
- Podejrzewam, że większość osób trafia do lekarza w takim stanie, gdzie ta ameba jest już w mózgu. - stwierdził. Niestety, często objawy są mylące i trudne do zdiagnozowania - bóle głowy, gorączka, kłopoty ze świadomością. Osoba zarażona może je pomylić z zapaleniem mózgu, udarem lub przegrzaniem się po dniu na kąpielisku.
- Gdybyśmy byli w stanie rozpoznać objawy, gdy ona jest jeszcze przed mózgiem, mielibyśmy większe szanse - przyznał.
Najlepsze miejsce
- Większość leków, które zabija ameby nie penetruje mózgu - przyznał dr Grzesiowski. - Gdy podajemy je w kroplówce, dożylnie, nie przechodzą przez barierę krew-mózg. Trzeba je podawać bezpośrednio do mózgu, co jest niezwykle trudnym i ryzykownym zabiegiem.
- Podstawą zachowania bezpieczeństwa jest to, abyśmy przed wejściem wzięli prysznic, abyśmy nie wchodzili będac chorymi. Jeśli mamy jakieś zmiany na skórze, np. grzybicze, także powinniśmy unikać kontaktu z wodą, ponieważ dzielimy się tymi chorobotwórczymi mikorbami z pozostałymi - podkreślł Grzesiowski.
Niestety, wiele osób ignoruje nakaz skorzystania z natrysku, w efekcie wchodząc do wody i dzieląc się z pozostałymi własnymi bakteriami.
Autor: mb/jaś / Źródło: tvn24