Wysychają rzeki zaopatrujące największe słodkowodne jezioro w Chinach. Mieszkańcy utrzymujący się z rybołówstwa zamiast ryb "wyławiają" stare monety. Chiński rząd obwinia rybaków o problemy ekologiczne jeziora i jego dopływów, a w 2021 roku zamierza całkowicie zakazać połowów.
W środku północno-wschodniej części chińskiej prowincji Jiangxi znajduje się rzeka, która dawniej miała powierzchnię 4,5 tysiąca kilometrów kwadratowych i była pełna ryb. Teraz została tylko jedna trzecia jej wielkości, a resztę stanowi puste i suche koryto. Na spękanej przez niedawną suszę ziemi leżą łodzie i most wybudowany za dynastii Ming. Dawniej przepływała tam jedna z rzek zasilająca jezioro Poyang Hu, największe słodkowodne jezioro w Chinach.
"Łowią" monety
Brodząc w błocie rybacy "wyławiają" miedziane monety z resztek kurczącej się rzeki. Znalazły się tam 80 lat temu, kiedy mieszkańcy okolic uciekali przed wojskami japońskimi. Monety pakowano wtedy do drewnianych skrzynek i wysyłano je na tratwach w dół rzeki. Wiele z nich zniknęło bez śladu. Obecnie wysychająca woda coraz częściej ukazuje je na dnie.
Jak twierdzą rybacy, czasem zdarza się, że zbierają 20 monet dziennie, co stanowi trochę więcej od ich wypłaty.
Zakaz połowów katastrofą dla mieszkańców
Od 1 stycznia 2020 roku Chiny wprowadzą ograniczenie połowów ryb w regionach wrażliwych ekologicznie wzdłuż Jangcy, najdłużej rzeki Chin. Na początku 2021 roku połowy w całym jeziorze Poyang Hu zostaną zakazane na co najmniej 10 lat. Około 100 tysięcy mieszkańców okolic, którzy utrzymują się z zasobów jeziora, otrzyma nakaz opuszczenia swoich łodzi i znalezienia nowej pracy.
- Jestem młody i mogę pracować ciężej. Ale rząd nie pozwala nam na wędkowanie, a w okolicy nie ma żadnych innych ryb. Musimy więc znaleźć wyjście. Tylko że tak naprawdę nie możemy teraz nic zrobić, ponieważ mamy tu swoje łodzie, narzędzia i dzieci w domu, a do tego nie mamy żadnych umiejętności ani pieniędzy - mówi Xinde.
- Co zrobimy, kiedy będzie obowiązywał zakaz połowów? Trudno będzie się nam utrzymać. Ludzie, którzy mają 40 lat, mogą wyjeżdżać i być robotnikami. Jestem już bardzo stary, ale co z tymi ludźmi, którzy mają 50 czy 60 lat? Nie będą mieli co jeść - dodał Zha Zhengnan, który od sześciu dekad łowi ryby w okolicach jeziora.
W wioskach rybacy i rolnicy twierdzą, że ich ostatnia deska ratunku leży u bogów. Modlą się o więcej deszczu, ryb i lepsze wynagrodzenia w przyszłym roku.
Problemy jeziora
Wielu z rybaków twierdzi, że niesłusznie obwinia się ich o problemy ekologiczne jeziora. Według rządu nadmierne połowy ograniczyły zasoby naturalne i wpłynęły na liczebność zagrożonych gatunków. Urzędnicy mówią, że z powodu rybaków znacznie ucierpiał krytycznie zagrożony, jedyny chiński ssak żyjący w rzece Jangcy - morświnek bezpłetwy. Dla mieszkańców okolic stanowił istotny składnik diety.
Poyang Hu, zaopatrujące w zasoby wody 40 procent kraju, zostało także dotknięte przez intensywne wydobywanie piasku, zatrute ściekami i ograniczone przez gigantyczną zaporę zwaną Tamą Trzech Przełomów. Znajduje się w górze rzeki Jangcy i zatrzymuje ogromne ilości wody w celu produkcji energii elektrycznej.
- Oczywiście, że odczuwamy skutki. Ale co możemy zrobić? Tama została zbudowana przez rząd. Ta zapora przynosi nam same szkody - stwierdził Zhengnan.
Autor: kw/map / Źródło: Reuters