58 lat temu przez Pacyfik przetoczył się cyklon Hazel. Żywioł kosztował życie 1,2 tys. osób, mieszkańców Haiti, Stanów Zjednoczonych i Kanady. Żaden zanotowany przez człowieka huragan nie dotarł nigdy tak daleko na północ. Straty materialne były tak duże, że jego imię zostało wycofane z ponownego użycia w nazewnictwie cyklonów na Atlantyku.
Huragan Hazel uformował się 5 października 1954 roku u wybrzeży Grenady. Cyklon z dnia na dzień przybierał na sile i stał się huraganem czwartej kategorii.
Tysiąc ofiar na Kubie
Spustoszenie przyniósł najpierw na Karaiby.
Potem wielkie ulewy na Kubę i Haiti. Wiatr wiał tam z prędkością ponad 220 km/h. Doszło do masowych powodzi i osunięć ziemi w wyniku czego na wyspie zginęło tysiąc osób.
USA i Kanada na drodze
Osłabiony zabójca
Po przejściu nad Karolinami Hazel gwałtownie się osłabił, ale mimo to zdołał przynieść ulewy i wichury w Zachodniej Wirginii, zachodniej części Maryland, środkowej Pensylwanii, na zachodzie stanu Nowy Jork oraz nad Jeziorem Ontario, zabijając 14 osób i dewastując 18 tysięcy domów.
Daleko na północ
16 października Hazel jako tropikalna depresja dotarł do kanadyjskiej prowincji Ontario i uderzył bezpośrednio w Toronto. Porywy wiatru przekraczające 125 km/h powaliły wiele drzew i zrujnowały setki domów. Na miasto spadło 210 litrów deszczu. W wyniku powodzi w samym Toronto śmierć poniosły 83 osoby.
Hazel był najbardziej niszczycielskim cyklonem tropikalnym w powojennej historii Kanady.
Niewyobrażalne straty
Hazel wyrządził nieprawdopodobne, jak na owe czasy straty materialne. W samej Kanadzie żywioł spowodował łączne straty 135 milionów dolarów, czyli równowartość 1,1 miliarda dolaróww 2009 roku. W Stanach Zjednoczonych zniszczenia oszacowano wówczas na 308 milionów dolarów.
Autor: adsz/ŁUD / Źródło: accuweather.com