Po raz pierwszy badaczom udało się ustalić tożsamość gwiazdy, która padła ofiarą supermasywnej czarnej dziury. Śmierć nieszczęśnicy może dać im cenne wskazówki dotyczące funkcjonowania gigantycznego potwora, który zabija za pomocą swojego pola grawitacyjnego.
Supermasywne czarne dziury, obiekty miliardy razy większe od Słońca, czają się w sercach większości galaktyk. To sprytni myśliwi, którzy cierpliwie czekają z atakiem do czasu, aż zbliży się do nich jakaś gwiazda. Wtedy zabijają ją za pomocą swojego silnego pola grawitacyjnego.
Po raz pierwszy astronomom udało się uchwycić czarną dziurę-morderczynię w ubiegłym roku w centrum galaktyki położonej blisko 2,7 mld lat świetlnych od Ziemi. Ustalono także rysopis ofiary - była to gwiazda bogata w hel.
- Mamy za sobą prawdziwe śledztwo, które zakończyło się sukcesem - mówi Suvi Gezari, badaczka z John Hopkins University.
Zbrodnie takie jak ta są wyjątkowo rzadkie - w każdej galaktyce mają miejsce raz na 10 tysięcy lat. Żeby ją wykryć, Gezari wraz ze swoimi kolegami "przesłuchała" setki podejrzanych za pomocą Galaxy Evolution Explorer oraz Pan STARRS, teleskopów działających w zakresie promieniowania ultrafioletowego i światła widzialnego.
Zmierzyli błysk
- Kiedy gwiazda jest "mordowana" przez czarną dziurę, niektóre jej fragmenty trafiają do wnętrza, a inne są wypluwane z duża prędkością - mówi Gezari. - To właśnie im się przyjrzeliśmy - dodaje.
Z czarnej dziury wydobył się błysk, który osiągnął swoją szczytową jasność miesiąc po tym, jak został wykryty. Potem stopniowo bladł. Dzięki mierzeniu zmian jasności błysku badaczom udało się ustalić, z jaką szybkością gwiazda znikła w czarnej dziurze. To z kolei pomogło ustalić m.in. pole grawitacji, a co za tym idzie i masę czarnej dziury. Była ona 3 mld razy większa od masy Słońca i przypominała czarną dziurę, która znajduje się w centrum naszej galaktyki - Drogi Mlecznej.
Widmo optyczne ze śladami
- Te spektakularne "zbrodnie" zapewniają nam wgląd w głąb czegoś, czego nie da się łatwo zaobserwować, oraz pozwalają określić masę czarnych dziur - mówi Gezari. - Wiemy, że istnieją związki pomiędzy czarnymi dziurami a galaktykami, w których się znajdują, dlatego też takie "śledztwo" jest dla nas cennym źródłem informacji - mówi Gezari.
Gezari i jej koledzy zanalizowali widmo optyczne wyrzuconego gazu za pomocą Multiple Mirror Telescope Observatory. Okazało się, że nosiło ono ślady helu i wodoru.
- To tak, jakbyśmy zdobyli dowód zbrodni – mów Gezari.
Pożarła wodór
Ta duża ilość helu i o wiele mniejsza wodoru jest dowodem na to, że zbudowany z helu rdzeń gwiazdy otaczał wodór, który został wyssany przez morderczynię.
- Doszło do tego prawdopodobnie wtedy, kiedy gwiazda znalazła się w fazie tzw. czerwonego olbrzyma i znacząco urosła, przez co stała się podatna na pole grawitacji, które przyciągnęło do siebie wodorową otoczkę - tłumaczy Gezari.
Autor: map/mj / Źródło: space.com