Gubernator stanu Floryda zakazał urzędnikom publicznego używania wyrażeń: "zmiany klimatu" oraz "globalne ocieplenie". Jeden z pracowników tamtejszego urzędu ochrony środowiska nie wiedział o tej zasadzie. W rezultacie trafił na przymusowy urlop oraz badania psychiatryczne, donoszą zagraniczne media.
Rick Scott – gubernator stanu Floryda - zakazał pracownikom DEP (Urzędu Ochrony Środowiska na Florydzie) oraz wolontariuszom używania określenia "zmiany klimatu" i "globalne ocieplenie" w oficjalnych komunikatach, zarówno w mowie jak i w piśmie, podają m.in. Miami Herald i brytyjski The Guardian.
O tej zasadzie nie wiedział jednak Bart Bibler, pracownik urzędu. 4 marca podczas telekonferencji w ramach projektu Florida Coastal Managers Forum wypowiedział zakazany zwrot "zmiany klimatu". Bibler przedstawił się i pogratulował wszystkim za zaangażowanie w działania badające zmiany klimatu.
Urlop i psycholog
W rezultacie Bibler został wysłany na przymusowe dwa dni urlopu, a w swojej skrzynce znalazł list z naganą. Ponadto przed powrotem do pracy zlecono mu wykonanie badań w celu oceny jego zdrowia psychicznego.
Rzecznik DEP Lauren Engel zaprzeczył jednak tym doniesieniom.
- To nieprawda, że został wysłany na urlop w związku z posłużeniem się określenia "zmiany klimatu" na konferencji. Kłamstwem jest też przekonanie, że mamy zakaz wypowiadania tego sformułowania – poinformował Engel.
Niezmienny klimat na Florydzie?
Floryda jest jednym narażonych na globalne ocieplenie obszarów na Ziemi. Poziom oceanu światowego wzrasta, przez co podtapia Florydę. Coraz więcej huraganów przechodzi również przez jej obszar. Z tego powodu unikanie stwierdzenia "zmiany klimatu" wydają się absurdalne.
Animacja ocieplania się planety w latach 1954-2013
Autor: AD/kt / Źródło: miamiherald.com, .theguardian.com
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia/CC-BY/Paulkondratuk3194