- To może w przyszłości zastąpić hodowlę zwierząt - uważa prof. Ewa Bartnik z UW komentując pierwszy posiłek z mięsa wyhodowanego w probówce. Wczoraj ochotnicy zjedli pierwszego na świecie takiego hamburgera. Czy powinniśmy się obawiać się takich eksperymentów? A może to sposób na wyżywienie świata w przyszłości?
Mięso z próbówki
Jak podkreśliła prof. Ewa Bartnik z Instytutu Genetyki i Biotechnologii UW, wyhodowane w laboratorium mięso nie spełnia kryteriów żywności modyfikowanej, ponieważ komórki znajdujące się w mięsie mają to samo DNA co krowa, z której je pobrano. Odpowiednie warunki, pożywka w jakich komórki były przetrzymywane pozwoliły na wytworzenie wystarczającej ilości tkanek, by usmażyć z nich kotlet.
- Ona jest hodowana w sposób nietypowy, ale ona nie jest modyfikowana genetycznie, ona jest modyfikowana przez genetyków - komentowała w TVN24.
Laboratorium zamiast ferm?
- Idea jest taka, że to może w przyszłości zastąpić, jak się te metody usprawni, hodowlę zwierząt, na co wiele osób patrzy krzywym okiem - zaznaczyła. Jak przyznała, stworzona przez naukowców ilość jest niewielka i monstrualnie droga, jednak to dobry początek.
Nie ma jednak pewności, czy sztucznie wyhodowane mięso w przyszłości będzie zdrowsze, lub gorsze. - Może być ekwiwalentne normalnemu mięsu wołowemu - podkreśliła prof. Bartnik.
Wiele możliwości
Naukowcy są w stanie tworzyć skomplikowane organy odpowiadające ludzkim. Prof. Bartnik przyznała, że duży entuzjazm wywołała u niej wieść, że naukowcy zdołali wyhodować mini-wątrobę ludzką na organizmie myszy. Zdołano także wyhodować ludzkie ucho.
Z powodzeniem stosuje się terapię komórkami macierzystymi krwiotwórczymi, stosowanymi w przeszczepie szpiku. Podobne odnaleziono w moczu, które można wykorzystać w leczeniu wielu schorzeń dróg moczowych. Komórki macierzyste są szansą na wyleczenie wielu chorób, które dotychczas uznane są za niewyleczalne.
Autor: mb/rs / Źródło: tvn24