Strażacy powoli odzyskują kontrolę nad gigantycznym pożarem w stanie Arizona. - Robimy postępy. Jesteśmy optymistami - powiedziała Carrie Dennett, rzecznik departamentu lasów. Ogień zabrał życie 19 członkom elitarnej jednostki strażackiej, których teraz Amerykanie upamiętniają jak bohaterów.
Płomienie nadal są niebezpieczne i nieprzewidywalne, ale ogień nie wymyka się już spod kontroli strażaków. We wtorek przed zmrokiem strażakom udało się zatrzymać rozprzestrzenianie ognia, a nawet zmniejszyć jego obszar o 8 proc.
- Odzyskaliśmy trochę ziemi. Za nami dość dobry dzień, a ogień został właściwie tam, gdzie 24 godziny temu - powiedział Jim Whittington z departamentu sytuacji nadzwyczajnych.
Pożar wybuchł w piątek od uderzenia pioruna i objął swoim zasięgiem co najmniej 3400 hektarów. Jak szacują władze, walka z pożarem potrwa jeszcze co najmniej 10 dni.
Elitarna jednostka
W niedzielę podczas gaszenia pożaru lasu w pobliżu miejscowości Prescott zginęło 19 strażaków.
Przedstawiciel stanowej straży pożarnej Art Morrison powiedział, że strażacy należeli do specjalnego oddziału, wykonującego najtrudniejsze zadania. Tym razem ich zadaniem było wykopanie rowu przeciwpożarowego, mającego ograniczyć rozprzestrzenianie się płomieni, oraz stworzenie szlaku ewakuacji.
Przeżył zaledwie jeden członek elitarnej jednostki, który pracował na wzniesieniu, oddalony o milę od pozostałych. Odmówił rozmowy z mediami, bo - jak twierdzi rzecznik strażaków z Prescott - jest zdruzgotany śmiercią kolegów.
Nabożeństwo
Przed jednostką w Prescott ułożono długi na 19 metrów sznur kwiatów, amerykańskich flag, wstążek, który ma upamiętnić śmierć 19 strażaków.
We wtorek wieczorem w szkole zebrało się ponad 2 tys. ludzi, którzy przyszli uczcić pamięć bohaterów i wesprzeć ich rodziny. Na pamiątkę w powietrze wzbiło się 19 fioletowych balonów, które poszybowały na południe, w stronę ognia. Zebrani w ciągu nabożeństwa trzymali w rękach komórki i zapalniczki.
Autor: pk/rs / Źródło: Reuters