Pogoda nie pozwoliła nam na oglądanie na nocnym niebie barwnego spektaklu, będącego następstwem ostatnich silnych wybuchów na Słońcu. Mieszkańcy Tasmanii mieli więcej szczęścia. 3 listopada nad ich głowami zatańczyła zorza polarna.
W ostatnim czasie Słońce wykazywało większą aktywność, co spowodowało skierowanie w stronę Ziemi wiązki wiatru słonecznego, czyli strumienia plazmy wypływającego z naszej gwiazdy.
Specjaliści z amerykańskiej Narodowej Służby Oceanicznej i Meteorologicznej, którzy obserwują aktywność Słońca, w okresie od 2 do 4 listopada zapowiadali podniebne widowisko.
Aurora australis
Pogoda pokrzyżowała plany obserwatorom przebywającym w Polsce. Nie oznacza to jednak, że zapowiadana burza magnetyczna została odwołana. Dowodem na to jest przepiękny z film z Tasmanii przedstawiający zjawisko, które na południowej półkuli nosi nazwę aurora australis.
Ostatnio zorzę polarną w Polsce mogliśmy podziwiać w nocy z 6 na 7 października.
Powstawanie zorzy
Zorza polarna powstaje w wyniku rozbłysków słonecznych, podczas których duże ilości naładowanych cząstek są wyrzucane ze Słońca i mkną przez Układ Słoneczny, czasem wpadając na naszą planetę.
- Ziemia ma naturalnego obrońcę w postaci magnetosfery. Ona wyłapuje cząstki, sprawiając, że poruszają się wzdłuż linii naszego pola magnetycznego. Pole magnetyczne dotyka naszej planety tylko w dwóch miejscach - na biegunach, zupełnie jak w magnesie. Cząstki - poruszając się po liniach pola magnetycznego - dochodzą do ziemskiej atmosfery właśnie w okolicach podbiegunowych. Tam, uderzając w naszą atmosferę, pobudzają do świecenia cząstki gazu - wyjaśniał Karol Wójcicki z Centrum Nauki Kopernik.
Autor: mab,ab / Źródło: x-news
Źródło zdjęcia głównego: x-news