Góry od zawsze zachwycają swoim pięknem. Zazwyczaj oglądamy je ze szlaków turystycznych lub miejscowości położonych na niższych wysokościach. Zdarza się jednak, że mamy szansę zobaczyć pasma górskie z niezwykłej perspektywy - z lotu ptaka.
Takie widoki możemy podziwiać dzięki osobom, które wzbijają się w powietrze. Sebastian Kawa i Dariusz Żbik to piloci szybowców.
- To wrażenie, kiedy rano przygotowujemy się do takiego lotu jeszcze przed świtem, jest niesamowite. Te nasze piękne Tatry zaczynają być oświetlone pierwszym promieniem, dosłownie różowym, wschodzącego słońca - mówi Sebastian Kawa.
Potrzebny silny wiatr
Jednak żeby uchwycić niezwykłe widoki na fotografiach, trzeba najpierw wznieść się w przestworza, co wcale nie jest takie proste, szczególnie jeśli trzeba znaleźć się nad masywami górskimi. Jak zauważa pilot szybowca, potrzebny jest do tego naprawdę silny wiatr i sprzyjające warunki pogodowe.
- To są zdjęcia, które powstały przy lotach na fali. To zjawisko, które powstaje przy silnym wietrze. Jeżeli ten wiatr musi przeskoczyć przez góry, to za nimi powstaje takie zawirowanie i potem odbicia fali, na których można bardzo wysoko latać. Mnie udało się przelecieć 700 km w tym dniu - opowiada Kawa.
Pobić rekord
Dla pilotów szybowców najważniejsze jest pokonanie pewnej wysokości. Zazwyczaj szybowce latają 10 tys. metrów nad ziemią. Kawa chce przekroczyć tę wysokość o 3,5 tys. metrów. Żeby było to możliwe, musi wystąpić halny.
- Czekamy na pogodę z silnym wiatrem halnym, który wiałby z południa - mówi. - Naszym planem jest pokonanie wysokości 13,5 tys. metrów nad ziemią szybowcem - dodaje.
Jak zauważa Kawa, w tym sezonie wyczekiwany przez szybowników halny jeszcze nie wystąpił. Dzięki temu jednak piloci odkryli nowe miejsce do latania.
- Normalnie powinniśmy latać z Międzybrodzia Żywieckiego, właśnie wtedy, kiedy byłby wiatr halny, ale tego wiatru nie ma, więc musieliśmy spróbować wykorzystać wiatr północny i zachodni. Miejscem, które jest odpowiednie do takich lotów, jest Poprad, lotnisko komunikacyjne - mówi Kawa. - Cieszę się, że przy okazji tej naszej próby pobicia rekordu odkryliśmy takie dobre miejsce do latania - dodaje.
Niezwykłe loty
Sebastian Kawa latał już nie tylko nad Tatrami. Z lotu ptaka widział także Kaukaz. Jest to także pierwszy człowiek, który zdobył szybowcem Himalaje. Wspominając ten wyczyn, po około trzech latach, pilot nieco inaczej patrzy na tą niezwykłą podróż.
- Wtedy chyba nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, czego dokonaliśmy. To było bardzo trudne do zrobienia, głównie ze względów logistycznych i lokalnych ograniczeń. Trzeba było dostać na wszystko pozwolenia. Ale im dalej od tego wydarzenia, tym bardziej czuję, że to było coś bardzo ważnego - mówi Kawa.
- W tym roku byłem na dwóch wyprawach szybowcowych w Kaukazie, gdzie jeszcze do tej pory też nikt nad tymi górami nie latał szybowcem. Było to też trudne miejsce ze względów chociażby politycznych i pogodowych, bo było bardzo dużo wilgoci, burze, ale też wiele chmur, z którymi musieliśmy sobie radzić - wspomina pilot.
Duże szczęście i doświadczenie
Sebastian Kawa bardzo docenia swoje podróże i zdaje sobie sprawę z tego, że ma duże szczęście.
- Czuję, że jestem w wyjątkowym miejscu i że jestem wyjątkowym szczęśliwcem, że znalazłem się w takim miejscu, bo to są momenty, widoki, miejsca, w których naprawdę nikogo czasami nie było i nikt nie będzie tego mógł zobaczyć oprócz mnie - mówi pilot szybowca. - Niestety zdarzają się też wypadki w lotnictwie, o których bardzo często się mówi. Jest ich bardzo dużo - mówi Kawa. - Dlatego ja też teraz nie namawiam ludzi do tego, żeby latali, bo uważam, że to trzeba zacząć w odpowiednim momencie. Trzeba dojść do odpowiedniej doskonałości tego, co się robi w powietrzu, żeby potem nie było to trudne - mówi Kawa.
Autor: zupi/map / Źródło: tvn24