To przełomowy moment w historii kosmicznych podróży. SpaceX wystrzelił po raz drugi rakietę Falcon 9. Ta z powodzeniem wylądowała na ziemi. Udowadnia to, że wielokrotne loty tym samym statkiem kosmicznym są możliwe. O niezwykłym wydarzeniu w programie "Wstajesz i weekend" na TVN24 opowiadał popularyzator astronomii Karol Wójcicki.
Należąca do prywatnej firmy SpaceX rakieta Falcon 9, której główny człon był już wykorzystany w misji kosmicznej, wyniosła na orbitę sztucznego satelitę. Rakieta wystartowała w nocy z czwartku na piątek czasu polskiego z przylądka Canaveral na Florydzie.
Jej pierwszy stopień wyniósł ładunek w Kosmos. - Tam drugi stopień pchał satelitę czy kapsułę w Kosmos, a główny człon rakiety mierzący kilkadziesiąt metrów wrócił i pionowo wylądował na stanowisku - tłumaczy Karol Wójcicki. Do tej pory odbyło się 12 takich lotów. - To wszystko były testy, które miały pokazać, że można odzyskać te rakiety, potem napełnić je paliwem i wysłać ponownie w Kosmos - dodaje.
Udało się!
Okazało się, że po 15 latach pracy SpaceX spełniło swój flagowy postulat. - Pokazanie, że możliwe są tanie loty kosmiczne właśnie dzięki ponownemu wykorzystaniu pierwszego stopnia rakiety nośnej - uzupełnia Wójcicki. Trzynasty lot był tego dowodem.
- To tylko pierwszy krok. Oni chcą później odzyskiwać także drugi stopień. Teraz testowali odzyskiwanie owiewki, a później się okaże, że będą latali jedną rakietą w całości po kilka razy. Docelowo chcą jednego Falcona wykorzystać nawet w 10 lotach kosmicznych - tłumaczy gość programu i dodaje, że to rzecz niesłychana do tej pory.
W ciągu kilkudziesięciu lat historii lotów kosmicznych wszystkie rakiety po locie ulegały zniszczeniu. Płonęły w atmosferze, rozbijały się w Atlantyku czy na Pacyfiku. Czasami utykały też na orbitach. Do dzisiaj lata tam mnóstwo takich rakiet. Ta era się powoli kończy.
Loty turystyczne
To jednak nie jedyne osiągnięcie firmy. - Kilka tygodni temu SpaceX ogłosiło, że zgłosiło się do nich dwóch ludzi, którzy zapłacili im za lot turystyczny do Księżyca i z powrotem. W 50. rocznicę historycznej misji Apollo 8, podczas której ludzie po raz pierwszy zbliżyli się do Księżyc - mówi Karol Wójcicki.
Te osoby poświęcą rok na przygotowanie do misji. Jednak przygotowania do pierwszych podróży w odległe zakątki świata także trwały bardzo długo. Wszystko po to, żebyśmy teraz w chwilę mogli polecieć w dowolne miejsce na Ziemi. Analogicznie jest z wyprawami w Kosmos. To jest ogromny przełom. - Teraz będziemy mówili, że to są małe kroczki, choć wcześniej mówiliśmy o nich, kiedy Dennis Tito poleciał na Międzynarodową Stację Kosmiczną, a później inni astronauci turystycznie zabierali się w Kosmos. Za chwilę Richard Branson i Jeff Bronson będą wysyłali ludzi dosłownie na kilkadziesiąt sekund na granicę Kosmos - zapewnia popularyzator astronomii.
Ogromne pieniądze
Założyciel i szef SpaceX, miliarder Elon Musk powiedział, że to "wielki dzień" i historyczne wydarzenie, które może zrewolucjonizować loty w Kosmos i przede wszystkim - dzięki wielokrotnemu wykorzystaniu najdroższego elementu rakiety - znacznie obniżyć ich koszty. Do tej pory start takiej rakiety kosztował firmę SpaceX co najmniej 62 milionów dolarów.
- Pieniądze w większości wykładał Elon Musk, ale część pieniędzy dodała też NASA, która widzi głęboki sens w takich rozwiązaniach. Agencja miała już wizję odzyskiwanych statków kosmicznych kilkadziesiąt lat temu - tłumaczy gość TVN24.
Tę wizję miały realizować loty wahadłowców, jednak program okazał się klapą. - Jeden lot wahadłowca to był koszt mniej więcej jednej dziesiątej dzisiejszego budżetu NASA. Ten program w teoretycznym założeniu miał być opłacalny, miał być wielokrotnego użytku, ale praktyka była zupełnie inna - zaznacza Wójcicki.
Posłuchaj całej rozmowy z Karolem Wójcickim:
Autor: //aw / Źródło: tvn24