Trwa susza w Niemczech, Austrii i Serbii. Wody jest tak mało, że żegluga śródlądowa na Renie i Dunaju została sparaliżowana, a w górskich ośrodkach nikt nawet nie myśli o włączaniu armatek śnieżnych. I nic nie zapowiada zmiany.
Jak informuje dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung", w Hesji w listopadzie spadły średnio jedynie 2 litry wody na metr kwadratowy. To porażąjący wynik, bo wieloletnia średnia dla tego miesiąca wynosi... 71 litrów. Tym samym listopad'11 pobił dotychczasowy rekord z 1951 roku, kiedy spadło 6,5 litra.
Rzeki wysychają
Na Renie trwa trudna sytuacja. W wielu miejscach statki nie mogą pływać z pełnym załadunkiem, co paraliżuje żeglugę śródlądową. Na niektórych punktach pomiarowych poziom rzeki osiągnął poziom najniższy od dwóch dekad.
Wyjątkowo niski poziom wody jest również na Dunaju. Statki pływające po austriackim odcinku rzeki są załadowane jedynie w 25 proc. Na odcinku rzeki w pobliżu serbskiego Apatina z kolei całkowicie wstrzymano ruch jednostek o dużym załadunku. Zostanie on wznowiony z chwilą, kiedy poziom wody w rzece podniesie się o co najmniej 50 cm. Niestety - w ciągu najbliższych dni synoptycy nie przewidują w tym rejonie żadnych opadów deszczu.
Armatki stoją
Ciepły listopad dał się mocno we znaki miłośnikom narciarstwa. Nie dość, że opady były rekordowo niskie, to wilgotność powietrza obniżał wyjaątkowo wysoki stopień nasłonecznienia - indeks UV w ubiegłym miesiącu był dwukrotnie wyższy niż listopadowa średnia.
Wszystkie te czynniki sprawiają, że nie tylko próżno oczekiwać na stokach prawdziwego śniegu, ale zagrożona może być produkcja sztucznego. Nie sprzyja mu bowiem wysoka temperatura, a co więcej, jeśli susza będzie się utrzymywać, to władze mogą zakazać wykorzystywania wody do naśnieżania gór.
Nie widać na razie końca tej trudnej sytuacji. Synoptycy nie zapowiadają odmiany aury we najbliższych dniach.
Autor: map, ŁUD / Źródło: faz.net, PAP/EPA