Optymiści trochę z tych inwestorów - skomentował Karol Wójcicki z Centrum Nauki Kopernik plany holenderskiej firmy Mars One, która już za 10 lat chce rozpocząć kolonizację Marsa. Astronom uważa, że to może być za krótki czas do przygotowania lotu załogowego na Czerwoną Planetę. Przyznaje jednak, że często właśnie szalone i trudne do realizacji projekty prowadzą do rozwoju cywilizacji.
W środę holenderska firma Mars One poinformowała, że dostała pierwsze 6 mld dol. od prywatnych inwestorów na rozpoczęcie projektu, który zakłada, że za 10 lat na Czerwonej Planecie wylądują pierwsi ludzie. Mieliby zostać tam do końca życia i przygotowywać grunt dla kolejnych ziemskich kolonizatorów.
Nawet NASA potrzebowała lat przygotowań
Wójcicki jest dość sceptyczny co do planów Mars One, bo firma dotąd nie zasłynęła w dziedzinie podboju kosmosu. - Nikt chyba wcześniej o tej firmie nie słyszał. Oczywiście można wierzyć, że mają wielkie wsparcie gdzieś za plecami, olbrzymie pieniądze i jakichś wizjonerów. Ale nadal ciężko jest mi uwierzyć w to, że w ciągu 10 lat nieznana wcześniej firma jest w stanie skonstruować łazika, który już za kilka lat wyląduje na Marsie i w dodatku będzie w stanie przygotować tam grunt pod przyszłą misję - mówił.
Podkreślał, że w przypadku misji Curiosity, która zakładała tylko przygotowanie i wysłanie na Marsa łazika, przygotowania zajęły NASA wiele lat.
Prywatne firmy przejmują pałeczkę
- Ja nie mówię do końca nie, bo wielu wariatów ten świat widział, którzy potrafili zrobić niesamowite rzeczy i tak naprawdę to na nich opiera się rozwój współczesnej cywilizacji - stwierdził Wójcicki. Przypomniał, że w sytuacji, kiedy od kilkudziesięciu lat wyhamowują rządowe programy kosmiczne, inicjatywę w tej dziedzinie przejmują firmy prywatne.
- Jest wiele podobnych inicjatyw - przyznał. Zaznaczył jednak, że za niektórymi takimi projektami stoją znane nazwiska ułatwiające gromadzenie funduszy.
Wójcicki ocenił, że projekt kolonizacji Marsa wymaga o wiele większych kosztów i jest bardzo skomplikowany, szczególnie jeśli chce się założyć, że kiedyś w przyszłości nastąpi powrót obiektów albo ludzi na Ziemię. - Każdy obiekt, który do tej pory na Marsie lądował, tam już na stałe pozostawał - przypomniał.
Szaleństwo, ale "widać światełko"
Jednocześnie założenie podróży w jedną stronę może być jego zdaniem zaletą projektu, bo obniży jego koszty. Wymaga jednak znalezienia ochotników, którzy zgodziliby się na to, że nigdy już nie wrócą na Ziemię.
- Jest wiele rzeczy przeciw, przez które wydaje się, że to kompletne szaleństwo. Ale widać też jakieś światełko. Może uwzględniając te czynniki, że to jest podróż w jedną stronę, dla ludzi, którzy chcą poświęcić swoje życie celem przygotowania Czerwonej Planety pod przyjęcie kolonizatorów - być może to jest ta szansa, która umożliwi sukces tej misji - podsumował.
Autor: js/mj / Źródło: tvn24