Studenci Politechniki Warszawskiej budują robota, który zbada składowiska broni chemicznej, znajdujące się w Morzu Bałtyckim. Dzięki niemu naukowcy ocenią, jak bardzo skorodowane są pojemniki zawierające chemikalia i jakie zagrożenie stanowią one dla środowiska.
Po II wojnie światowej do wód Morza Bałtyckiego, razem z bombami i pociskami, trafiło około 50 tys. ton substancji chemicznych. Składowane w morskiej wodzie pojemniki zawierające chemikalia korodują, a wiedza naukowców na temat ich stanu jest ograniczona.
Sklasyfikowania i monitoringu składowisk broni chemicznej, w ramach projektu "CHEMSEA", podjął się międzynarodowy zespół naukowców. Uczonym, których prace koordynuje Instytut Oceanografii Polskiej Akademii Nauk, pomagają studenci Politechniki Warszawskiej (PW).
Praca nad robotem
Członkowie Studenckiego Koła Astronautyki PW pracują właśnie nad zdalnie sterowanym robotem podwodnym.
- Jego zadaniem będzie eksploracja miejsc, w których znajdują się składowiska chemiczne. Nasz robot wykona odpowiednie pomiary, by można było ocenić potencjalne zagrożenie dla środowiska ze strony takich składowisk - powiedział członek studenckiego zespołu Adam Karcz.
- Podstawowa będzie ocena wizyjna. Nasz robot, pływając przy dnie, będzie w stanie ocenić jak bardzo pojemniki zwierające broń są zniszczone, skorodowane, czy mogą wystąpić potencjalne wycieki tych niebezpiecznych materiałów. Dodatkowo robot przeprowadzi pomiar temperatury i pH wody, zbierze próbki wody z okolic pojemników, która będzie potem zbadania w laboratoriach" - wyjaśnił.
Głębiej niż 150 m
Wśród chemicznych składowisk są takie, których miejsce i wielkość jest znana, ale i takie, które dopiero trzeba badać. Znajdują się w różnych miejscach m.in. na tzw. Głębi Gdańskiej, na obrzeżach Zatoki Puckiej, koło Bornholmu i w Głębi Gotlandzkiej. Najpłycej położone składowiska znajdują się na głębokości 100-150 metrów, ale studenci chcą, by ich konstrukcja docierała do tych położonych znacznie głębiej.
Adam Karcz wyjaśnia, że specjaliści Instytutu mogą korzystać z zaawansowanych robotów podwodnych, ale one zazwyczaj bardzo wzniecają dno morskie, poruszają muł, który znajduje się na dnie Bałtyku.
- To zakłóca obraz, odczyt i badanie składowisk. Naszą konstrukcję chcemy przygotować tak, by jak najmniej ingerowała w dno morskie i nie powodowała zakłóceń - podkreślił Karcz.
Obecnie studenci PW budują pierwszą, testową wersję robota.
- Na razie chcemy sprawdzić jego działanie w warunkach podwodnych i zobaczyć jak zachowuje się przy dnie Bałtyku - powiedział Adam Karcz.
Pierwsze testy odbędą się we wrześniu br. po ich zakończeniu, w październiku i listopadzie będą pracowali nad właściwą konstrukcją.
Nad robotem pracuje kilku członków Studenckiego Koła Astronautycznego PW. Pieniądze na skonstruowanie robota studenci zdobyli od sponsorów i samej uczelni.
Dno morskie jak kosmos
- Można się zastanawiać, co wspólnego ma koło astronautyczne z badaniem dna morskiego. Przede wszystkim oceany są równie niezbadane co przestrzeń kosmiczna. Wynika to z trudnych warunków, jakie panują na dużych głębokościach. Robotyka głębinowa jest dziedziną o olbrzymim potencjale, co prowadzi do jej stałego rozwoju - wyjaśnił Karcz.
W projekcie "CHEMSEA" uczestniczą m.in.: Szwecja, Litwa, Finlandia i Niemcy. Koszt całego projektu to ponad 4,5 mln euro.
Autor: map/mj / Źródło: PAP