Niejeden turysta spanikowałby, spotykając na górskim szlaku niedźwiedzia. Jednak zapalony wędrowiec z Kalifornii na widok nadchodzącego baribala nie stracił zimnej krwi, tylko zaczął udawać większe i bardziej przerażające stworzenie. Albo mężczyzna ma duży talent, albo miś był wyjątkowo płochliwy, bo obszedł człowieka z daleka, a z zapowiadającej się groźnie przygody pozostała pamiątka w postaci nagrania w telefonie.
Kevin Burton z Kalifornii na co dzień kieruje firmą zajmującą się oprogramowaniem. Na początku września wybrał się na wspinaczkę do rezerwatu Kings Canyon w południowej części gór Sierra Nevada. Właśnie podczas tej wyprawy przeżył bliskie spotkanie z baribalem.
"Trzeba go zastraszyć"
- Niedźwiedź nadchodził szlakiem i musiałem coś wymyślić, bo ani on nie miał gdzie odejść, ani ja - opowiada Burton.
Na szczęście taka sytuacja przydarzyła mu się nie pierwszy raz, więc łatwiej było mu zachować zimną krew. - Miałem już kilkanaście spotkań z niedźwiedziami - przyznaje mężczyzna, który jest zapalonym wędrowcem. Dzięki temu wiedział, co robić. - W przypadku czarnego niedźwiedzia trzeba go zastraszyć - wyjaśnia Burton.
Udawał większego i krzyczał
Aby osiągnąć ten efekt, przybrał taką postawę, żeby wydawać się większym, i głośno pokrzykiwał na nadchodzącego zwierzaka. Ta taktyka okazała się skuteczna. Widać to dokładnie na nagraniu z telefonu Burtona. Nadchodzący szlakiem niedźwiedź jakby lekko speszony schodzi na bok, między drzewa i krzewy, i dość szerokim łukiem obchodzi miejsce, w którym stoi nawołujący głośno człowiek.
- Było fajnie. Właśnie takie chwile są świetne w wyprawach do dzikiej przyrody - podsumowuje swoją przygodę Kevin Burton.
Autor: js/mj / Źródło: ENEX