Śnieg, który spadł w sobotę w nocy i niska temperatura nie odstraszyła demonstrantów koczujących w miasteczku namiotowym na Wall Street. Wprost przeciwnie. Twierdzą, że zła pogoda tylko wzmacnia w nich ducha.
Namioty protestantów rozbite w parku na Dolnym Manhattanie przysypał pierwszy w tym roku śnieg. Zimno i silny wiatr tylko podgrzały atmosferę w miasteczku namiotowym.
- Nasz duch nie zginie. To dopiero początek - przekonuje Donald Afflick, prezes Związku Zawodowego Czarnoskórych w Nowym Jorku. - Nie poddamy się, zima nas nie powstrzyma, nadal będziemy się tu zbierać, bo 99 proc. społeczeństwa zasługuje na lepsze warunki w tym kraju - dodaje.
Mieszkańcy pomagają
Nowojorczycy żywo interesują się losem demonstrantów i wraz z pierwszym śniegiem ruszyli z kocami, pledami i ciepłymi ubraniami na pomoc.
- Jest śnieg, jest zimno i choć stoję na zewnątrz tylko 45 minut, zamarzam. A co dopiero mają powiedzieć ci ludzie? Fakt, że przebywają tu w taką pogodę, uważam za niesamowity - mówi Stacey Mazurek, wspierający manifestantów.
Bloomberg przegania podstępem
W piątek straż pożarna skonfiskowała demonstrantom sześć generatorów prądu. Burmistrz Nowego Jorku, Michael Bloomberg, uznał, że maszyny stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa nowojorczyków.
Zdaniem protestantów, władze miasta liczyły, że w ten sposób pozbędą się manifestantów, którzy nie bedą w stanie wytrzymać w miasteczku namiotowym bez ogrzewania.
Autor: mm//ŁUD / Źródło: Reuters TV