Nie tylko podsumowanie dotychczasowych strat, ale też kolejne uderzenie po kieszenie poszkodowanych niesie najnowszy raport dotyczący huraganu Sandy z jesieni ubiegłego roku. Amerykańscy synoptycy ustalili, że wkraczając na ląd cyklon nie miał już statusu huraganu. Mimo tego, był on drugim najbardziej kosztownym w historii USA.
We wtorek pracownicy amerykańskiego National Hurricane Center ogłosili w swoim raporcie, że w chwili nadciągnięcia nad ląd huragan Sandy nie był huraganem. Kiedy o godz. 19.30 29 października wkroczył na ląd, do Brigantine w stanie New Jersey, zasługiwał jedynie na miano pogodowej bomby cyklonowej.
Bezpieczeństwo czy reputacja?
Jeszcze zanim Sandy natarł na Wschodnie Wybrzeże, eksperci z należącego do NOAA National Hurricane Center wiedzieli, że będzie to bardzo potężne zjawisko. Ale wiedzieli też, że szanse na to, że Sandy będzie huraganem w chwili nadciągnięcia nad ląd, są nikłe. Jak napisano w raporcie, służby ostrzegawcze miały w związku z tym wiele problemów. Nie wiedziano, jakie wydawać alarmy, by te zostały potraktowane poważnie. Słowo "pogodowa bomba cyklonowa" brzmi w końcu o wiele mniej groźnie niż "huragan". Z drugiej strony obawiano się, że ogłoszenie nadejścia huraganu, który wcale nie miał być huraganem, nadszarpnie reputację NHC.
- Moglibyśmy nazywać Sandy huraganem przez dzień lub dwa, jednak byłoby to kłamstwo podważające wiarygodność naszej instytucji - mówi "New York Timesowi" James Franklin z NHC.
Żeby temu zapobiec 27 października, czyli na dwa dni przed nadejściem Sandy, ostrzegano przed pogodową bombą cyklonową. To rozwiązanie, jak napisano w raporcie, było dalekie od ideału. Dlatego też w raporcie NHC zwraca się do macierzystej National Oceanic and Atmospheric Administration (pol. Amerykańska Narodowa Służba Oceaniczna i Meteorologiczna) o dokonanie zmian w systemie ostrzegania.
Problemy dla poszkodowanych
Klasyfikacja żywiołu to nie czyste dywagacje meteorologów, przekłada się to też bezpośrednio na pieniądze. Problemy będą mieli poszkodowani, którzy byli ubezpieczeni wyłącznie od ataku huraganu.
Prawie 60 mld strat
Jak podaje raport NHC, najbardziej szczegółowy jaki powstał na temat ewolucji, struktury i skutków Sandy, żywioł ma na swoim koncie łącznie 147 ofiary śmiertelne. 72 z nich to mieszkańcy stanów środkowoatlantyckich i północnego wschodu USA. Ponad 650 tys. domów, tylko na obszarze USA, zostało zniszczonych. Bez prądu pozostawało 8,5 mln ludzi.
Łącznie wszystkie straty wyniosły nawet 60 mld dolarów. Oznacza to, że był to drugi najkosztowniejszy cyklon na terytorium USA. Najdroższy był atak Katriny w 2005 roku, który kosztował 108 mld dol. (128 mld w przeliczeniu na dzisiejszą wartość dolara). Trzeci w kolejce jest Andrew, który w 1992 roku spustoszył Florydę. Huragan kosztował 26,5 mld, czyli równowartość 44 mld dzisiejszych dolarów.
Autor: map/rs / Źródło: climatecenter.org, New York Times, Wall Street Journal