- Są ludzie, którzy stracili wszystko - przyznaje jedna z ofiar powodzi w północnej Boliwii. Wiele osób traci już nadzieję, bo sytuacja z każdym dniem staje się coraz bardziej dramatyczna. Drzwi schronisk nie zamykają się, a wody przybywa.
Wzdłuż granicy brazylijsko-boliwijskiej od dawna nieprzerwanie pada deszcz. Wody spadło już na tyle dużo, że rzeki Acre i Tahuamanau wystąpiły z brzegów. Powódź stanowi zagrożenie dla mieszkańców i ich dobytku.
- Są ludzie, którzy podobnie jak ja, którzy stracili wszystko. Gdy opuszczałem dom, byłem w stanie wziąć tylko ubrania, więc teraz mogę je zmieniać. Ale jeśli chodzi o moje meble, artykuły gospodarstwa domowego... wszystko zostało utracone - powiedział Roberto Hurtado, jedna z ofiar powodzi.
Mężczyzna dodał, że zalane zostały historyczne rejony departamentu Pando. - Część historii Cobija (stolica Pando - red.), która jest historycznym dziedzictwem, zostanie utracona - dodał.
Zawalił się wielki most
27 lutego (piątek) we wczesnych godzinach porannych z powodu intensywnych opadów i silnego nurtu rzeki Cristalmayu zawalił się most łączący dwa departamenty w kraju Cochabamba i Santa Cruz. W momencie zdarzenia przejeżdżała po nim ciężarówka. Miejscowi zadzwonili po pomoc do straży pożarnej. Na szczęście nikomu nic się nie stało.
Według mieszkańców stan mostu był tragiczny. Uważają, że o utrzymanie powinny zadbać władze, by uniknąć takich w wypadków w porze deszczowej w kraju.
Bez dachu nad głową
Boliwijski rząd przyłączył się do pomocy ofiarom powodzi i działa wspólnie ze służbami zarządzania kryzysowego. W tym tygodniu Alvaro Garcia Linera, wiceprezydent Boliwii, pomógł dostarczyć społeczności Pando niezbędną pomoc materialną. W akcję ratunkową włączyły się dwa śmigłowce wojskowe. Lokalne władze stworzyły kilkanaście schronisk dla ofiar powodzi. Ci, którym woda zabrała dach nad głową (a tylko w miejscowości Cobija jest to 5 tys. osób), spędzają czas w okolicznych szkołach, kościołach, domach czy ośrodkach kultury.
Koniec nadziei
W ostatnich dniach władze obiecały 500 mieszkańcom Cobija, że zostaną oni przesiedleni w bezpieczniejsze miejsca. Jednak nikt nie traktuje tej obietnicy na poważnie. Jak przyznała Karen Campero, jedna z ofiar powodzi, to nie pierwszy raz, kiedy rząd składa takie propozycje.
- W 2012 roku powiedziano nam, że mają zamiar zapewnić nam domy, ale to się nie stało. Pozostaliśmy z niczym - stwierdziła.
Jednak mieszkańcy starają się nie załamywać i postanowili zorganizować niezbędną pomoc. Zbierają teraz lekką odzież, materace i środki medyczne. Pomoc wysłało również boliwijskie Ministerstwo Środowiska. Do rejonów, w których przebywa najwięcej poszkodowanych, wysłano między innymi 3,5 tys. litrów wody.
Żywioł ma na swoim koncie ofiary
W środkowej i północnej Boliwii od października trwają ulewne deszcze. Żywioł zabił dotychczas 25 osób, a ponad 17 tys. gospodarstw domowych nie nadaje się do użytku. Według meteorologów to jedna z najgorszych powodzi, z jaką ten kraj miał do czynienia w ostatnich latach.
Autor: kt/mk / Źródło: Reuters TV