Australijski park Bunyip trawią płomienie. Sprzyja im wysoka temperatura i silne porywy wiatru. Ogień objął powierzchnię ponad półtora tysiąca hektarów i przyczynił się do powstania ogromnej chmury.
Niezwykłą chmurę nagrał 2 marca klimatolog Andrew Watkins z australijskiej narodowej agencji meteorologicznej (BOM). Jest to chmura nazywana flammagenitusem. Może ona produkować tak zwaną suchą burzę, której błyskawice są często przyczyną pożarów lasów i buszu.
Tego typu chmury powstają w wyniku silnego ogrzania wilgotnego powietrza. Jest to spowodowane spalaniem przy powierzchni ziemi. Przyczyną może być wybuch wulkanu, ale także duży pożar lasu, łąk czy śmieci. Z tego rodzaju chmur mogą utworzyć się burze, a wyglądem najczęściej przypominają cumulusy (Cumulus flammagenitus).
Watkins powiedział w rozmowie z agencją Reutera, że chociaż takie chmury nie są rzadkością, nie powstają przy wszystkich pożarach. Ta konkretna, widoczna na nagraniu, wzniosła się na około dziewięć kilometrów wysokości. Doskonale wyróżniała się na niemal bezchmurnym niebie.
Walka z żywiołem
Z pożarami walczy ponad 850 strażaków. Według służb ponad 100 pożarów wybuchło po uderzeniu piorunów. Ostrzeżenia o zagrożeniu zostały wydane, gdy dwa z pożarów połączyły się, tworząc jeden wielki w Bunyip State Park.
Wysoka temperatura i porywisty wiatr sprawiają, że ogień rozprzestrzenia się w różnych kierunkach, przez co jest trudny do opanowania. Pożar objął już powierzchnię ponad półtora tysiąca hektarów, zniszczył kilka posiadłości. Wydano ostrzeżenia dla mieszkańców, znajdujących się w pobliżu terenów zagrożonych pożarem. Dla części z nich jest już jednak za późno na ewakuację i muszą szukać bezpiecznego schronienia. Drzewa eukaliptusowe, których w Australii nie brakuje, nie ułatwiają akcji gaśniczej - olej znajdujący się w ich liściach jest wysoce łatwopalny.
Autor: anw/aw / Źródło: Reuters