W końcu tego stulecia na Ziemi może zrobić się naprawdę tłoczno. Liczba mieszkańców naszej planety do 2100 roku zbliży się do 11 miliardów - wynika z uśrednionych wyliczeń przeprowadzonych dla ONZ. To o 800 mln - czyli 8 procent - więcej, niż zapowiadały prognozy sprzed zaledwie dwóch lat.
Najnowsze przewidywania na temat demograficznej przyszłości Ziemi ogłoszono w czwartek na konferencji ONZ dotyczącej perspektyw populacji na Ziemi. Nowe szacunki ONZ powstały dzięki wykorzystaniu metod statystycznych opracowanych przez eksperta w dziedzinie socjologii i statystyki, prof. Adriana Raftery'ego z Center for Statistics and the Social Sciences na University of Washington. Wraz z zespołem udoskonalił on stosowane dotychczas metody prognozowania płodności.
Szerokie widełki: od 9 do nawet 13 mld
Na czym polegało to ulepszenie? ONZ podaje zwykle swoje prognozy w wariancie maksymalnym i minimalnym, wychodząc z założenia, że statystycznie kobiety mogą mieć 0,5 dziecka więcej lub mniej, niż wynika z nawet najdokładniejszych prognoz. Taki system obliczeń zostawia jednak spory margines niepewności. Właśnie dlatego minimalna i maksymalna liczba potencjalnych mieszkanców Ziemi, określana przez naukowców, może wynieść nawet od 7 mld do niemal 17 mld.
Metoda naukowców z UW pozwala zmniejszyć tę niepewność i związana z tym rozpiętość widełek. Można więc mówić, że do końca wieku ludzi na Ziemi będzie od 9 mld do 13 mld - podkreśla Raftery.
W 2011 r. na Ziemi żyło 7 mld. osób. Granica 6 mld została przekroczona w 1999 r.
Baby boom w Afryce
Z najnowszych prognoz demograficznych sporządzonych z zastosowaniem udoskonalonej metody wynika, że prognozowany wzrost ludności będzie miał największy związek z sytuacją w Afryce. Zdaniem ekspertów ONZ współczynnik urodzeń wciąż jest tam wyższy, niż dotychczas przewidywano. Obecnie Afryka ma ok. 1,1 mld mieszkańców. Do końca wieku ich liczba ma się powiększyć niemal czterokrotnie, sięgając 4,2 mld.
Badacze przewidują, że w innych częściach świata nie będzie aż tak dużych zmian populacyjnych. Europejczyków nieznacznie ubędzie, gdyż nadal rodzi się ich mniej, niż umiera. Na innych kontynentach ludności ma nieznacznie przybyć. Badacze przewidują to, zakładając, że okres trwania życia będzie się tam wydłużać.
Chiny z największym spadkiem
Zdecydowanie największa zmiana liczby ludności, o 730 mln, spodziewana jest w Nigerii. Z 184 mln ludzi obecnie do 2100 roku skoczy do 914 mln. To właśnie w afrykańskich krajach ma być odnotowanych w sumie osiem z dziesięciu największych wzrostów demograficznych.
Oprócz nich w pierwszej dziesiątce znajdą się Indie (2. miejsce) i USA. Największy spadek liczby ludności prognozowany jest w Chinach. Oczekuje się, że wyniesie około 300 mln ludzi - z 1,4 mld obecnie do 1,1 mld w 2100 r.
Będzie nas wciąż przybywać?
Raftery stwierdził, że na razie nie widać końca potencjalnego wzrostu liczby ludzi na Ziemi. Badacz zwraca uwagę, że ten temat stał się w ostatnich latach nieco mniej popularny, ustępując problemom ocieplenia i globalnego ubóstwa. Jego zdaniem jednak obie te kwestie mają jednak ścisły związek z pęczniejącą populacją.
- Nowe wyniki badań pokazują, że aby poradzić sobie z nagłym wzrostem liczby ludności Afryki, należy zrewidować politykę związaną m.in. z lepszym dostępem do planowania rodziny i edukacją dziewcząt na coraz większą skalę - podkreśla Raftery.
Autor: js/mj / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: UW Center for Statistics and the Social Sciences