Strażacy z Sydney od popołudnia zmagają się z pożarami, które wybuchły na północno-zachodnim skraju miasta. Dwa domy spłonęły, kilku strażaków uległo poparzeniom i zatruciu dymem. Ewakuowano pobliski uniwersytet.
Temperatury rzędu 30 st. C i silne, zmienne wiatry to warunki sprzyjające pożarom. We wtorkowe popołudnie północno-zachodnie przedmieścia Sydney stanęły w płomieniach, ale - jak wynika z doniesień służb ratowniczych - największe zagrożenie już minęło.
Ewakuacje, domy bez prądu...
Ogień strawił dwa domy i poparzył kilku strażaków. Lokalne władze wydały ostrzeżenie przeciwpożarowe dla aglomeracji. Z powodu zagrożenia ewakuowano wiele domów i kampus uniwersytecki znajdujący się na zachodzie Sydney. Dodatkowo pożar doprowadził do odcięcia dostaw prądu dla ponad 700 budynków.
Trudna akcja
Prawie tysiąc strażaków walczy z płomieniami. Akcja gaśnicza nie należy do łatwych. Pożary trudno jest gasić, ponieważ tereny na północno-zachodnich przedmieściach Sydney to busz, który porastają teraz wyschnięte krzewy i trawy, co sprzyjaj rozprzestrzenianiu się ognia w coraz to nowe miejsca. Obecnie strażacy gaszą 40 oddzielnych lokalizacji ognia.
Nie najlepsze prognozy
Prognoza na nadchodzący dzień nie jest optymistyczna. Według australijskich meteorologów, kolejne dni będą odrobinę chłodniejsze, ale nie należy spodziewać się opadów.
Przyczyny wybuchu pożarów jeszcze nie są znane.
Autor: kt/mj / Źródło: australianews.com.au, smh.com.au