Ponad 200 osób straciło życie w wodzie podczas tegorocznego sezonu kąpielowego. Przyczyn tragedii na ogół doszukuje się w brawurze, nieumiejętności pływania, czy alkoholu. Reporter TVN24 Aleksander Przybylski sprawdził, co jeszcze sprawia, że tylu ludzi ginie w wodzie.
Na zewnątrz pełne słońce, termometr odnotowuje 30 st. C, a wiatrak już nie wystarcza? W takim przypadku szukamy ochłody nad wodą, bo przecież kąpiel w morzu czy w jeziorze to doskonały sposób na upał.
Niestety zabawa w wodzie może skończyć się tragicznie. Jak wynika z policyjnych statystyk, od maja utopiły się już 227 osoby. Rekordowe pod tym względem są dwa ostatnie weekendy - podczas każdego z nich życie w wodzie straciły 22 osoby.
Czasami za bezmyślność płaci się życiem
Najczęściej do tragedii nad wodą dochodzi z powodu brawury: "skoki na główkę", pływanie w miejscach, gdzie dno nie zostało wcześniej sprawdzone. Często zdarza się również tak, że ludzie przeceniają swoje pływackie możliwości, albo wchodzą do wody po wcześniejszym spożyciu alkoholu.
Reporter TVN24 przywołuje przykład jeziora Kiekrz, w którym kilka dni temu utonął młody mężczyzna.
- Wypił on osiem piw i postanowił przepłynąć na drugą stronę. Przepłynął 15 metrów, po czym utonął. A że do wypadku doszło pod wieczór, w miejscu gdzie nie było już ratowników, ciało mężczyzny wyłowiono martwe - powiedział Aleksander Przybylski.
"Niedzielni żeglarze" wyruszają w rejs
Jak się okazuje, zmorą dla policji wodnej i dla ratowników są również ludzie, którzy nie potrafią pływać, nie mają odpowiednich uprawnień, a postanawiają wynająć np. jacht.
- Po południu na jeziorach pojawia się wielu tzw. "niedzielnych żeglarzy". Oni stanowią największy problem, bo często mogą wypożyczyć sprzęt bez patentu, na dowód osobisty - poinformował.
Eksperci biją na alarm i przypominają, że w niektórych przypadkach katastrofalnie może skończyć się wchodzenie do wody tuż po opalaniu. Łatwo wtedy doznać szoku termicznego, który może poskutkować omdleniem i utonięciem.
Autor: kt/map / Źródło: tvn24