Coraz bardziej widoczne są skutki największego od 10 lat wycieku ropy na wodach Nigerii. Morze wyrzuca na brzeg coraz więcej martwych ryb. Ekolodzy biją na alarm.
Po tym, jak na wodach Zatoki Gwinejskiej doszło do ogromnego wycieku ropy, na brzegu Nigerii znaleźć można coraz więcej martwych ryb. Olej został już uprzątnięty, ale skutki katastrofy ekologicznej mogą być jeszcze długo odczuwalne.
Wielką plamę ropy na oceanie zauważono 20 grudnia. Przedstawiciele brytyjsko-holenderskiego koncernu Shell przyznali, że to wyciek z jednej z należących do nich platform Bonga. Wiele organizacji dbających o środowisko naturalne zarzuca koncernowi, że poinformował o wycieku dopiero, gdy plama była duża i zauważalna.
Wyciek pochodzi z ubytku w systemie napałniania ropą tankowców. Do morza dostało się ok. 40 tys. baryłek oleju. W czasie trwania akcji zapobieżenia rozprzestrzenieniu się plamy ropy, nigeryjscy urzędnicy w delcie Nigu odkryli inne ślady zanieczyszczeń.
2,4 miliona baryłek
Nigeria, członek OPEC, produkuje około 2,4 miliona baryłek ropy dziennie i jest głównym dostawcą tej substancji do USA. Jednak wydobycie jej prowadzi do coraz powszechniejszego zanieczyszczenia wód w rejonie Zatoki Gwinejskiej. Naukowcy mówią o "czarnym pierścieniu wielkości Portugalii".
Niektórzy ekolodzy twierdzą, że do bogatej w ropę naftową Delty Nigru, w przeciągu 50 lat działalności na tym terenie Shella, wlać mogło się około 550 milionów litrów oleju.
Autor: ar/ms / Źródło: PAP/EPA