Sytuacja na północnym wschodzie USA powoli wraca do normy, choć mieszkańcy tego regionu przyznają: "nie mamy co zrobić ze śniegiem". Liczba osób pozbawionych prądu zmalała, w porównaniu z sobotą, o połowę. Teraz na nadejście potężnej burzy śnieżnej szykują się mieszkańcy środkowego zachodu.
Miliony ludzi próbują odkopać się z zasp śniegu, jaki pozostawiła po sobie burza śnieżna Nemo.
Nie ma co zrobić z śniegiem
Według amerykańskich służb meteorologicznych śnieżyce które przeszły w piątek i w sobotę wzdłuż wybrzeża Atlantyku w USA nad stanami New Jersey, Nowy Jork, Connecticut, Massachusetts, Rhode Island i Maine, a w Kanadzie nad Nowym Brunszwikiem, Nową Szkocją, Wyspą Księcia Edwarda i Nową Fundlandią, zostawiła od 55 cm do ponad metra śniegu. Najwięcej napadało w Hamden w stanie Connecticut. Tam co godzinę przybywało prawie 13 cm białego puchu, przez co zaspy przekraczały metr.
"Nawet pługi grzęzną" - powiedział telewizji WTNH burmistrz miasta Stratford w Connecticut, John Harkins.
"Nie mamy co z nim zrobić" - mówiła telewizji CNN Allison Rice, przedstawicielka Amerykanów, którzy są zmuszeni zmagać się z pozostałościami po Nemo.
Stany wyjątkowe
Nemo zaatakowała w piątek obszary zamieszkane łącznie przez ponad 40 milionów ludzi. Opady nasiliły się w nocy. Sytuacja okazała się tak trudna, że gubernatorzy pięciu stanów (Massachussetts, Rhode Island, Connecticut, Maine i Nowego Jorku) byli zmuszeni ogłosić stany wyjątkowe. Oprócz śnieżycy szalał też silny wiatr, którego porywy dochodziły nawet do 120 km/h.
Także w Kanadzie ogłoszono stan pogotowia. Obowiązywał on w Nowym Brunszwiku, na Wyspie Księcia Edwarda i na Nowej Szkocji.
Co najmniej dziewięć ofiar
Śnieżyce przyczyniły się do śmierci co najmniej dziewięciu osób. Pięć z nich to mieszkańcy stanu Connecticut, dwie ofiary śmiertelne pochodziły z kanadyjskiego Ontario. Jedną z ofiar jest też 11-letni chłopiec z Bostonu (Massachussets), który zadusił się spalinami w samochodzie, kiedy jego ojciec odśnieżał auto przy włączonym silniku.
Na jednej z zaśnieżonych dróg życie stracił również ponad siedemdziesięcioletni mieszkaniec Poughkeepsie w stanie Nowy Jork. W mężczyznę wjechał samochód, który wpadł w poślizg. Pojazdem kierowała 18-latka.
Setki tysięcy bez prądu
Już w piątek doszło do wyłączenia elektrowni atomowej Pilgrim w Plymouth. Dodatkowo mróz i opady spowodowały awarie linii energetycznych, które zrywały się pod ciężarem wilgotnego śniegu oraz łamanych gałęzi i powalonych drzew. Doprowadziło to do odcięcia prądu w blisko 700 tys. gospodarstw domowych. Odpowiednie służby ciężko pracowały, by przywrócić elektryczność. Jak donoszą lokalne media, w nocy z soboty na niedzielę pozbawionych prądu było 400 tys. odbiorców, a już w niedzielny poranek liczba ta zmalała do 350 tys.
W sobotę bez prądu pozostawało także pięć tysięcy Kanadyjczyków.
Komunikacyjny paraliż
W Nowym Jorku zamknięte były w sobotę trzy główne porty lotnicze: JFK, La Guardia i Newark. Nie działały też m.in. lotnisko Logan w Bostonie i Bradley w Windsor Locks w Connecticut.
Tylko w sobotę na północnym wschodzie Stanów Zjednoczonych odwołano 2200, a przez ostatnie dwa dni łącznie ponad 5800 lotów. Setki tysięcy pasażerów nie mogły odlecieć do miejsc przeznaczenia. W niedzielę część lotnisk zdecydowała się na wznowienie ruchu w ograniczonym zakresie.
Na północno-wschodnich trasach w sobotę wstrzymane zostały kursy pociągów sieci Amtrak. W niektórych stacjach benzynowych brakowało paliwa.
Pusto na Manhattanie
Warunki drogowe przez ostatnie dni były fatalne. Policja stanu Nowy Jork podała, że z zasp na Long Island wyciągnęła setki kierowców, których samochody dosłownie przymarzły do jezdni. Policjanci poruszali się m.in. na skuterach śnieżnych.
W sobotę wczesnym rankiem tętniący zwykle życiem Manhattan był opustoszały. Na wielu przedmieściach, mimo że ulice są odśnieżane, ruch samochodowy niemal ustał. Większość ludzi dostosowała się do apeli burmistrza Nowego Jorku Michaela Bloomberga, który jeszcze w piątek wzywał, by pozostali w domach.
Kanadyjska telewizja CBC podała, że powodu śnieżycy doszło na wybrzeżu atlantyckim do co najmniej 200 wypadków drogowych,
W niedzielny poranek ruch zaczął powoli wracać do normy.
Zakazano jazdy samochodem
W sobotę Deval Patrick, gubernator stanu Massachussetts, zakazał swoim obywatelom poruszania się samochodami. Jak informował reporter Faktów TVN, niezastosowanie się do niego groziło karą więzienia do jednego roku i grzywną w wysokości 500 dol.
Z kolei gubernator Connecticut Dannel Malloy pozamykał stanowe drogi. Mogły się po nich poruszać jedynie pojazdom służb ratunkowych.
Może dojść do podtopień
Istnieje zagrożenie, że przez topniejące w najbliższych dniach zaspy śniegu dojdzie do podtopień. Mogą się one zdarzyć w miejscach, które nadal usiłują podźwignąć się ze zniszczeń się po październikowym przejściu huraganu Sandy.
Żeby zapobiec problemom, mieszkańcy New Jersey przyszykowali się na najgorsze. W Brick Township rozłożono worki z piaskiem dla zabezpieczenia posesji przed wdzieraniem się wody.
Pora na kolejną burzę śnieżną
Chociaż główna burza osłabła i odsunęła się nad Atlantyk, amerykańska służba National Weather Service ostrzega przed intensywnymi opadami śniegu, a miejscami i śnieżycami bardziej w głębi kraju - na terenach Wielkich Równin.
Kilkadziesiąt centymetrów śniegu ma spaść m.in. na terenach Kolorado, Nebraski, Dakoty Północnej i Południowej, Minnesoty i Wyoming. Takie warunki są prognozowane od niedzieli do poniedziałku.
Autor: map/rs / Źródło: PAP, Reuters TV, TVN24, CNN