Jędrzejowi Dobrowolskiemu nie udało się poprawić rekordu Tatr w narciarstwie szybkim. Zakopiańczyk w dwóch próbach uzyskał 151,07 i 160,10 km/h. Nie mógł rozwinąć większej prędkości, bo strefa hamowania była zbyt krótka i niebezpieczna.
Zakopiańczyk - reprezentant Polski w narciarstwie szybkim - chciał, szusując, pobić dotychczasowy rekord Tatr należący do Jacka Niklińskiego. Nikliński w 1979 roku, na trasie z Beskidu do Kotła Gąsienicowego, uzyskał prędkość 180,632 km/h.
Niestety, Dobrowolskiemu nie udało się. Próba zakończyła się w niedzielę po dwóch startach, bo trasa, zwłaszcza jej dolna część, okazała się zbyt niebezpieczna.
"Za duże hopy na samym końcu. Próba prędkości prawdopodobnie odwołana. Przy 160,10 (km/h - przyp.red.) zbyt niebezpiecznie" - napisał o godz. 9.16 na Facebooku. Pół godziny później potwierdził: "Próba prędkości na Kasprowym Wierchu odwołana. Miejsce hamowania jest zbyt nierówne i niebezpieczne. Także na trasie trudne hopki. Warunki do jazdy były dziś idealne. Szkoda".
Nie bez trudności
W piątek, przed drugą już próbą (23 marca odwołano pierwszą - z powodu silnych opadów śniegu), okazało się, że wiatr halny osiągający w porywach od 80 do 100 km/h powalił fragmenty ogrodzenia trasy. Dobrowolskiemu nie udało się więc przeprowadzić sobotniego treningu. - To nic, ponieważ zrobię dodatkowe przejazdy w niedzielę rano - zapowiadał po porannej wizji lokalnej Dobrowolski.
Odpowiednie przygotowanie trasy wymagało sporo pracy przedstawicieli Polskich Kolei Liniowych. - Miejscami występują bardzo duże nachylenia stoku, więc trzeba było do tego celu użyć specjalistycznego sprzętu. Korzystaliśmy z podpięć na kotwie umieszczonej w rejonie szczytu i z takim zabezpieczeniem ratrak mógł bez groźby wywrotki wielokrotnie ubijać śnieg - powiedział kierownik zespołu kolei linowych na Kasprowy Wierch Marian Szewczyk.
Zadanie kilkunastoosobowej ekipie zdecydowanie utrudniały niekorzystne warunki pogodowe. - Były spore dobowe wahania temperatury. W ciągu dnia mieliśmy odwilż, trzeba więc było pracować, gdy śnieg był jeszcze na tyle mokry, żeby go dobrze wygładzić przed nocnymi przymrozkami. To się nam udawało i podłoże jest dobrze przygotowane - oceniał kierujący zespołem.
Rekordzista Polski
Do Dobrowolskiego należy aktualny rekord Polski w narciarstwie szybkim. 32-letni zakopiańczyk pobił go po raz kolejny (na styczniowych MŚ osiągnął 230,19km/h) podczas zawodów Masters we francuskim Vars. Jadąc ze szczytu Pic de Chabrieres (2750 m n.p.m.) trasą o długości 1200 m uzyskał prędkość 234,933 km/h. Do rekordu świata należącego od 2006 roku do Włocha Simone Origone zabrakło mu 16,467 km/h.
Wyzwanie na przyszły sezon
Dobrowolski zapewnił jednak, że się nie podda. "Wspólnie z PKL i TZN podejmiemy to wyzwanie w przyszłym sezonie, chociażby dlatego, żeby rozpropagować tę dyscyplinę".
Nikliński uważnie przyglądał się zjazdom młodszego kolegi. "To niestety było do przewidzenia, że pogoda może pokrzyżować plany. Widziałem w dolnym odcinku pewne nierówności, więc to już mogło uniemożliwić uzyskanie większych prędkości. Do tego mgła spowodowała, że nie mógł wystartować z samej góry. Śnieg był dziś szybki, ale widoczność to podstawa" - ocenił 59-letni trener narciarski i rekordzista Tatr (180,632 km/h).
Autor: map/ja / Źródło: PAP, TVN24