Do 66 wzrosła liczba ofiar pożarów w Kalifornii. Dramatycznie zwiększyła się również liczba zaginionych, obecnie na liście znajduje się ponad 630 osób. Akcje poszukiwawcze nadal trwają.
Władze potwierdziły, że w pożarze Camp Fire, który trawi północną Kalifornię od ubiegłego czwartku, zginęły 63 osoby. W pożarze Woolsey Fire na południu stanu odnotowano trzy ofiary śmiertelne. Za zaginione w pożarach uznaje się ponad 630 osób, dlatego liczba ofiar śmiertelnych może jeszcze wzrosnąć.
Poszukiwania zaginionych
Kory Honea, szeryf i koroner hrabstwa Butte, poinformował, że liczba zaginionych wrosła po tym, jak śledczy dodali do listy informacje od osób, które telefonicznie zgłosiły zniknięcie swoich bliskich.
Osoby, których bliscy zaginęli, miały zgłosić się na policję, aby śledczy mogli pobrać ich próbki DNA. Ma to pomóc w identyfikacji ofiar.
- Jest nam naprawdę źle z tym, że ludzie nie wiedzą, co się stało z tymi, których kochają - mówił sierżant Steve Collins z biura szeryfa hrabstwa Butte. - Chcemy dać im jakieś odpowiedzi - dodał.
Przeczesywanie zgliszczy nadal trwa. Ratownicy w białych kombinezonach przeszukują pozostałości budynków. Taki strój chroni ich przed popiołem i gruzami.
- Będą szukać pojazdów i rezydencji, które spłonęły. Naszą misją jest znalezienie ofiar tych pożarów, wydobycie ich, zidentyfikowanie oraz udzielenie rodzinom odpowiedzi - tłumaczył Collins.
Doszczętnie zniszczone miasto
Żywioł jeszcze nie został opanowany. Niszczycielską siłę pożaru potęguje porywisty wiatr, który rozprzestrzenia płomienie na wysuszone okolice miasta Paradise. Jak podaje Departament Leśnictwa i Ochrony Przeciwpożarowej Kalifornii (Cal Fire) doszczętnie zniszczonych zostało prawie 12 tysięcy budynków. Pozostała po nich upiorna, zadymiona przestrzeń pokryta popiołem i gruzem.
Na południu stanu zniszczonych jest co najmniej 500 budynków - w tym domy wielu celebrytów.
Biuro szeryfa hrabstwa Butte podało, że bilans zaginionych w ciągu dwóch dni gwałtownie wzrósł. Losy 630 osób pozostają nieznane. Szeryf Kory Honea potwierdził, że do tej pory odnaleziono prawie 300 osób, które wcześniej uznawane były za zaginione.
Szeryf poprosił rodziny zaginionych o dostarczenie próbek DNA bliskich, aby przyspieszyć identyfikację zmarłych. Przyznał jednak, że wśród zaginionych, mogą być osoby, które nigdy nie zostaną znalezione.
Niejasne przyczyny
Za oficjalną przyczynę wybuchu pożarów podaje się długotrwałą, charakterystyczną dla tych rejonów suszę. Mimo to dwie firmy elektryczne twierdzą, że tuż przed wybuchem pożarów, zgłaszały problemy ze sprzętem.
Kilka dni temu prezydent Stanów Zjednoczonych zamieścił kontrowersyjny wpis na Twitterze, w którym winą za wybuchy pożarów obarcza niewłaściwą gospodarkę leśną.
Prezydenta zalała fala krytyki za upolitycznianie tragedii. Jednak Biały Dom potwierdził, że Donald Trump w sobotę planuje spotkać się z wysiedlonymi mieszkańcami.
Opanować żywioł
Pracownicy Cal Fire powiedzieli, że początkowe doniesienia o zażegnaniu pożaru na 40 procentach terenów w okolicach Paradise, są błędne. Obszar ten zawęził się do 35 procent. Camp Fire zajął już łącznie ponad 57 tysięcy hektarów.
Bardziej optymistyczne wieści płyną z południa Kalifornii, gdzie ograniczenie pożaru wzrosło do 57 procent.
Dym i sadza rozprzestrzeniają się tak szybko, że z powodu pogorszenia jakości powietrza zamknięto szkoły publiczne w Sacramento, San Francisco i Oakland.
W poszukiwaniu schronu
Mieszkańcy, którzy stracili cały swój dobytek, tymczasowo przenieśli się z bliskimi do schronów amerykańskiego Czerwonego Krzyża. W schronie w kościele w Oroville pojawiła się tablica, na której mieszkańcy umieszczają zdjęcia zaginionych z wiadomościami i ich numerami telefonów.
Wiele innych osób znalazło schronienie w tymczasowym obozie, który powstał na parkingu przed jednym z amerykańskich marketów. Ewakuowani rozbijają namioty lub śpią w swoich pojazdach. Część parkingu jest odgrodzona jako centrum dystrybucji odzieży, jedzenia i kawy. Postawiono także przenośne toalety.
Nicole i Eric Montague oraz ich 16-letnia córka, pojawili się tam, by otrzymać darmową żywność. Dotychczas przebywali z rodziną w sąsiednim mieście Chico. Mieszkali tam w apartamencie z jedną sypialnią wypełnionym 15 osobami i dziewięcioma psami.
Przyznali, że byli oszołomieni tym, jak szybko ogień przeszedł przez Paradise pierwszej nocy po wybuchu pożarów. - Nie mieliśmy czasu, aby zareagować. [...] Media nie wiedziały nawet, że zbliża się ogień, a nastąpiło to tak szybko - mówił Eric.
Nicole powiedziała, że zaczęła uciekać, gdy u sąsiadów eksplodowały zbiorniki z gazem, a ogień zaczął trawić jej skrzynkę pocztową. Stojąc twarzą w twarz z płomieniami i zatłoczonymi drogami, jej ewakuacja z córką była tak wstrząsająca, że wezwała męża, by się pożegnać.
- Zadzwoniłam do niego i powiedziałam: "Kochanie, nie dam rady, kocham cię"- powiedziała Nicole.
Autor: kw/aw / Źródło: Reuters