W piątek z Mount Everestu zeszła kolejna lawina. Mimo że tym razem nikt nie ucierpiał, Szerpowie masowo zaczęli opuszczać swoją bazę położoną po nepalskiej stronie. Postanowili, że w tym sezonie nie wejdą już na szczyt. Ich zdaniem wynagrodzenie, jakie otrzymują za swoją pracę nie jest warte takiego ryzyka. Postanowili również w ten sposób uczcić pamięć kolegów, którzy odeszli dokładnie tydzień temu.
Po najtragiczniejszym wypadku w historii Mount Everestu - lawinie, która 18 kwietnia zabiła co najmniej 16 osób (jedna nadal uważana jest za zaginioną) - Szerpowie ogłosili strajk. Zdaniem nepalskich przewodników otrzymują oni za mało pieniędzy za ryzykowną pracę.
Jednak powodem buntu była również kwestia moralna. Wielu przewodników postanowiło zaprzestać swojej pracy, by w ten sposób uczcić pamięć tych, którzy odeszli, czyli kolegów z branży.
Szerpowie opuścili bazę
Większość Szerpów postanowiła nie opuszczać swojej bazy podczas tegorocznego sezonu. W czwartek przedstawiciel nepalskich władz spotkał się z przewodnikami, by nakłonić ich do powrotu do pracy. Zachętą miała być wyższa stawka.
W piątek natomiast z Everestu zeszła kolejna lawina. Tym razem na szczęście nikt nie ucierpiał, ale Szerpowie masowo zaczęli opuszczać swoją bazę. Zamierzają nie wprowadzać turystów na szczyt do końca sezonu.
Będzie można się wspinać, ale od strony Tybetu
Zapalenie czerwonego światła nie oznacza, że w tym roku nie będą podejmowane próby wejścia na najwyższą górę Ziemi. Obecnie od strony Tybetu działalność prowadzi kilka wypraw.
Lawina, która zabiła co najmniej 16 osób
18 kwietnia kilkunastoosobowa ekipa Szerpów wyszła z bazy pod Everestem zakładać poręczówki dla uczestników komercyjnych wypraw. Rankiem ze stoków Zachodniego Ramienia zeszła lodowa lawina, w której zginęło 16 Szerpów (jeden nadal jest uznawany za zaginionego). To najtragiczniejszy w skutkach wypadek w całej historii Everestu. Dotychczas w jednym dniu (10 maja 1996 roku) śmierć poniosło ośmiu alpinistów.
Autor: kt/map / Źródło: PAP, npr.com, Reuters TV