Mieszkańcy wioski w pobliżu Czelabińska zmagają się z plagą much. Owady wlatują do domów i utrudniają codzienne życie. Zdaniem mieszkańców, za inwazję odpowiedzialna jest ferma drobiu.
W wiosce Kamyszewka na Uralu panuje plaga much. Aigul Gliewa, jedna z mieszkanek wioski, umieściła w internecie zdjęcie napisu "pomocy!" ułożonego z martwych much przyklejonych do kawałka kartonu. Kobieta w akcie desperacji udostępniła też w sieci wideo pokazujące koszmar, z jakim się zmaga.
Owady są niepokonane
Wioska, w której mieszka Gliewa, dosłownie "tonie" w muchach. W rozmowie z agencją Reutera kobieta przyznała, że walka ze skrzydlatymi intruzami to zajęcie, które nie ma końca. Tak samo twierdzą inni mieszkańcy wioski, mówiąc, że na muchy nie działają żadne sposoby.
- Muchy są wszędzie. To niemożliwe! Nie możemy ani wyjść do wychodka, ani wieszać prania na zewnątrz. Wszędzie śmierdzi - powiedziała Fleura Safetindowa, jedna z mieszkanek wioski.
Mieszkańcy uważają, że źródłem fetoru oraz insektów jest położona niedaleko ferma drobiu i o swoją trudną sytuację obwiniają jej właściciela. Jak żalą się mieszkańcy Kamyszewki, wyrzuca on odpadki w pobliżu miejsc zamieszkania ludzi, a to przyciąga owady. Aleksander Kuzjuberdin, właściciel farmy, przyznaje, że wina leży częściowo po jego stronie, jednak zapewnia, ze robi wszystko, by zminimalizować liczbę much.
- Staramy się mieszać odchody ptaków z ziemią w celu zmniejszenia liczby much. Jesteśmy pod stałym nadzorem przedstawicieli Federalnej Służby Nadzoru nad Wykorzystaniem Zasobów Naturalnych, oni monitorują naszą pracę - tłumaczył Kuzjuberdin.
Jak dodał, aby załagodzić tę trudną sytuację, na miejsce ściągani są pracownicy z innych firm.
- Oczywiste jest, że ferma drobiu ponosi częściową winę. Jednak w Wyszalinie i Derbiszewie, czyli innych pobliskich wioskach też są muchy - tłumaczył Kuzjuberdin.
Katastrofa ekologiczna
Jeden z mieszkańców Marat Abdulwalejew zwrócił uwagę na to, że nieprzyjemny zapach utrzymuje się w wiosce od kilku lat.
- Latem w upale nie da się tu oddychać. Mieszkańcy narzekają na fermę drobiu. Nie rozumiemy, dlaczego w okolicy, gdzie ulokowane jest duże gospodarstwo rolne, niezależnie od tego, czy jest to ferma drobiu, czy hodowla świń, ma miejsce taka katastrofa ekologiczna. Niech ktoś coś z tym zrobi - apelował Abdulwalejew.
Krzyk rozpaczy
Mieszkańcy obawiają się chorób i innych zagrożeń z powodu much. Na razie są jednak zdani wyłącznie na siebie.
- To jest krzyk rozpaczy. To niemożliwe, żeby codziennie pozbywać się tak wielu much z naszego domu. W środku są nasze dzieci. Muchy latają po domu, w którym jemy i śpimy. To jest po prostu niemożliwe. Są to absolutnie niehigieniczne warunki. Boimy się o nasze zdrowie - powiedziała Gliewa.
Autor: ml,dd / Źródło: Reuters
Źródło zdjęcia głównego: Reuters