Dwutonowa słonica Tania uciekła z cyrku i zabiła pierwszego człowieka na swojej drodze. Do tragedii doszło w podparyskiej miejscowości Lizy-sur-Ourcq, gdzie występowali cyrkowcy. Teraz głos w sprawie zabrali obrońcy praw zwierząt, którzy twierdzą, że słonica była męczona.
Jeszcze w niedzielę słonica dała występ, po którym - jak donoszą francuscy dziennikarze - była "wściekła i smutna".
Do wypadku doszło w poniedziałek. Najpierw słonica zerwała plandekę i rzuciła ją na ogrodzenie pod napięciem elektrycznym otaczające jej wybieg, potem staranowała jeszcze dwa zabezpieczenia i ruszyła w miasto.
Rzuciła mężczyną o ziemię
- Tania zaatakowała pierwszą osobę, którą napotkała. Był nią 84-letni grający w bule emeryt - powiedział gazecie "Daily Mail" śledczy. Słonica chwyciła go trąbą, rzuciła o ziemię, a na koniec zdeptała. Mężczyzna zmarł z powodu obrażeń w szpitalu.
W sprawę włączyli się obrońcy praw zwierząt, którzy oskarżyli menedżerów Cirque d'Europe o okrucieństwo. Tania, która wcześniej nosiła imię Samba, była tresowana do kontaktu z dziećmi.
Była męczona
Muriel Arnal z organizacji One Voice powiedział, że pewnego dnia Samba odmówiła uczestniczenia w tresurze i była bita przez trenera. Miał on przestać tylko dlatego, że dzieci na taki widok wpadły w histerię.
One Voice złożył wtedy doniesienie na policję w tej sprawie, a cyrk błyskawicznie zmienił słonicy imię, by utrudnić jej identyfikację. Od tego czasu pracownicy organizacji odwiedzali słonicę co dwa miesiące. - Spędza noce w małej ciężarówce i ćwiczy ponad swoje siły, co jest sprzeczne z jej naturą - powiedział Arnal.
Samba została złapana w latach 80. w Kenii i przetransportowana do Francji. Miała wtedy rok. Cirque d'Europe przyznał, że w przeszłości słonica atakowała ludzi, zdarzało jej za pomocą trąby rzucać kamieniami w ludzi.
Autor: pk/mj / Źródło: Daily Mail
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock