Minęły ponad trzy lata od wybuchu epidemii cholery na Haiti, a mieszkańcy wyspy ciągle zmagają się z chorobą. Liczba ofiar stale rośnie. Obecnie władze podają, że zmarło już 8 tys. osób, a zainfekowane są setki tysięcy innych ludzi. Mieszkańcy winą ze tę epidemię obarczają ONZ.
W 2010 roku na Haiti miało miejsce ogromne trzęsienie ziemi. Zginęło wówczas 300 tys. osób, a 1,5 mln obywateli tego kraju pozostało bez dachu nad głową. Wówczas warunki sanitarne tego kraju znacznie się pogorszyły.
Winne ONZ
Jednak według haitańskich obrońców praw człowieka epidemię przynieśli przede wszystkim żołnierze sił pokojowych ONZ, a nie brudna woda czy zła higiena. Z przedstawionych przez nich dowodów wynika, że choroba dotarła na wyspę za pośrednictwem batalionu z Nepalu - gdzie cholera jest szeroko rozpowszechniona.
Władze Haiti nigdy dotąd oficjalnie nie obarczyły ONZ winą za te klęskę. Jednak rok po trzęsieniu amerykańskie Centrum Zwalczania i Zapobiegania Chorobom potwierdziło dowody zgromadzone przez obrońców praw człowieka. ONZ odmówiło wzięcia na siebie odpowiedzialności i wypłaty odszkodowań.
Szpitale w namiotach
Sytuacja na wyspie nadal nie jest najlepsza. Haiti to najbiedniejszy kraj półkuli zachodniej, dlatego rząd nie posiada wystarczających środków, żeby poradzić sobie z epidemią. Stan sanitarny zarówno domów i prowizorycznych szpitali (które znajdują się w namiotach) nie pozostawia wiele do życzenia, a ludzie ciagle nie mają dostępu do czystej wody.
Jeden ze społecznych liderów - Joseph Fontaine, winą za tę ciężką sytuację obarcza rząd i organizacje międzynarodowe, które nie udzielają żadnej pomocy w walce z epidemią. - Walczymy z nią sami. Bez jakiejkolwiek pomocy od międzynarodowej społeczności i władz kraju - wyjaśnił.
Autor: kt/ja / Źródło: Reuters TV