W Bałtyku wschodnim, gdzie łowią polscy rybacy, od kilku lat rośnie liczba dorszy. Coraz mniej jest natomiast szprotów i śledzi. Zdaniem naukowców, potrzebne jest podniesienie kwot połowowych, które wyrównają populacje tych ryb.
Kierownik Zakładu Zasobów Rybackich Morskiego Instytutu Rybackiego w Gdyni, prof. Jan Horbowy przedstawił szacunki, z których wynika, że na terenie wschodniego Bałtyku, na wschód od Bornholmu (to główny teren połowów polskich rybaków), jest ok. 300 tys. ton dorsza. To najważniejszy gatunek ryb łowiony przez polskich rybaków.
Im więcej dorsza, tym mniej szprota
Jeszcze w latach 2004 i 2005 na tzw. stado wschodnie składało się jedynie ok. 70 tys. ton dorszy. W połowie lat 80., najlepszych pod względem zasobów, w Bałtyku wschodnim było ok. 700 tys. ton tej ryby.
Profesor Horbowy wyjaśnił, że do poprawy wielkości stada dorszy przyczyniła się polityka Komisji Europejskiej. W 2007 r. wprowadziła ona większą kontrolę połowów oraz plan odbudowy zasobów.
Celem Komisji Eeuropejskiej jest, aby do 2015 r. uzyskać w Bałtyku maksymalne stabilne połowy, korzystne dla rybaków. W tym celu zwiększono tegoroczne limity połowowe o 15 proc. w porównaniu z rokiem 2011.
Naukowcy: potrzebne większe kwoty
Tymczasem Morski Instytut Rybacki i Międzynarodowa Rada Badań Morza (w której działa ponad 1600 naukowców z 200 instytutów) uważają, że obecna wielkość stada pozwala na większy wzrost kwot połowowych - twierdzi prof. Horbowy. Jego zdaniem kwoty połowowe mogłyby wzrosnąć jeszcze o ok. 40 proc.
Wzrost populacji dorsza negatywnie wpływa na zasoby śledzia i szprota, które są głównym pożywieniem dorsza. - Problem polega na tym, że te gatunki oddziałują na siebie: dorsz wyjada śledzia i szprota, śledź i szprot wyjada w pewnych okresach ikrę dorsza i nie da się utrzymać każdego z tych gatunków z osobna na poziomie umożliwiającym ich maksymalne stabilne połowy - tłumaczy Kierownik Zakładu Zasobów Rybackich Morskiego Instytutu Rybackiego w Gdyni.
Śledz też traci
O ile śledź w ciągu trzech lat wzrostu osiąga takie rozmiary, że na ogół nie może być zjedzony przez dorsza, o tyle szprot jest na tyle mały, że przez całe swoje życie jest na to narażony. Dlatego w przypadku utrzymywania zbyt dużej populacji dorsza należy spodziewać się sporego zmniejszenia liczby szprotów.
W Bałtyku jest obecnie ok. 500 tys. ton śledzi. Stanowi to ok. jednej trzeciej szczytowych zasobów tej ryby z początku lat 70., kiedy było ich 1 mln 600 tys. ton.
Specjaliści szacują, że obecne zasoby szprota wynoszą ok. 700 tys. ton. Jeszcze 10 lat temu były 2-3 razy większe.
Polski limit połowowy na ten rok to około 20 tys. ton dorszy, 22,2 tys. ton śledzi i 66,1 tys. ton szprotów.
Autor: ls/ŁUD / Źródło: PAP