Niezwykle silne wyładowania okazują się poprzedzać rozbłysk błyskawicy. Naukowcy zdołali je powiązać z energią gromadzoną w chmurach burzowych i uwalnianą w postaci promieniowania gamma tuż przed uderzeniem pioruna.
Naukowcy odkryli je dzięki przypadkowi. W 2006 roku dwa satelity przelatywały nad wielką burzą w Wenezueli. Jeden z nich był wyposażony w czujnik optyczny, drugi zaś w wykrywacz promieniowania gamma. Zdołały one wychwycić potężną emisję promieni gamma, a zaraz potem silną błyskawicę. Udało się udokumentować istnienie tzw. ciemnego pioruna, ale nie było wówczas wiadomo, czy oba zjawiska - emisja gamma i piorun - były ze soba powiązane.
Teraz naukowcy, po latach dalszych badań zdołali powiązać występowanie ciemnych piorunów z widzialnymi wyładowaniami atmosferycznymi.
- Mieliśmy prawdziwe szczęście - przyznał kierujący badaniami Nikolai Østgaard z Uniwersytetu w Bergen w Norwegii.
ESA wyśle detektor na orbitę
Naukowcy sądzą, że tzw. ciemny piorun jest wywoływany przez silne pole elektryczne, które tworzy kaskadę elektronów poruszających się niemalże z prędkością światła. Kiedy elektrony zderzają się z impetem z cząsteczkami powietrza, wytwarza się silny impuls radiowy. Nie jest on jednak niebezpieczny dla człowieka.
Europejska Agencja Kosmiczna planuje wysłać za trzy lata na orbitę satelitę wyposażonego w czujnik promieniowania gamma. Zadaniem satelity będzie wykrywanie ciemnych piorunów.
Autor: mb/mj / Źródło: science daily