Bóle głowy, trudności z koncentracją, zmęczenie - za złe samopoczucie często winimy pogodę i niekorzystny biomet. Dotąd nie doszukiwaliśmy się natomiast meteorologicznych przyczyn grypy żołądkowej. Jednak według najnowszych badań większa ilość opadów deszczu i intensywne burze mogą powodować rozstrój żołądka u mieszkańców niektórych części Europy.
- Ze względu na zmiany klimatu w niektórych krajach wzrost ilości opadów będzie wpływał na wybuch chorób przenoszonych przez wodę - twierdzi Apostolos Vantarakis z greckiego Uniwersytetu Patras.
Deszcz wypłukuje drobnoustroje ze ścieków
Burze i przewlekłe opady mogą prowadzić do przepełnienia kanalizacji, przez co uwolnione z niej bakterie i wirusy będą trafiać do naszego obiegu wodnego. Jeśli nałykamy się takiej wody podczas pływania albo uprawiania innych sportów wodnych, możemy łatwiej nabawić się dolegliwości żołądkowych.
Chodzi głównie o wirusowe zakażenie żołądka, bo wbrew powszechnemu przekonaniu to właśnie wirusy znacznie częściej niż bakterie są sprawcami tego rodzaju dolegliwości.
- W mojej opinii za większość ognisk grypy żołądkowej odpowiadają wirusy - mówi Vantarakis. - Na razie wiemy niewiele o tych wirusach - zaznacza.
Namierzają grożne wirusy w wodzie
Naukowiec jest zaangażowany w projekt Viroclime finansowany prze Unię Europejską. Ma on na celu udoskonalenie narzędzia do śledzenia szkodliwych wirusów, które trafiły ze ścieków do europejskich wód, a przez to zmniejszać zagrożenia dla zdrowia. W ramach projektu monitorowanych jest pięć wrażliwych ekologicznie obszarów w Hiszpanii, na Węgrzech, w Grecji, Szwecji i Brazylii.
Jako sygnał alarmowy podwyższonego ryzyka chorób przenoszonych przez wodę traktowana jest obecność dwóch typów wirusów. Pierwszy należy do norowirusów, skutkujący najczęściej nieżytem żołądka w języku angielskim nazywanym "zimową chorobą żołądka". Drugi typ należy do adenowirusów.
- Dowody przenoszenia przez wodę chorób powodowanych przez adenowirusy są mniej wyraźne, ale podejrzewamy, że również powodują one infekcję i dolegliwości - skomentował Mark Sobsey, wirusolog z amerykańskiego Uniwersytetu Karoliny Północnej i ekspert w dziedzinie, której dotyczy projekt.
Chcą stworzyć bazę danych
Dotychczas naukowcy nie mogli zbyt wiele powiedzieć o procesach rozwoju chorób wywoływanych przez wirusy przenoszone w wodzie. Jak tłumaczył Mark Sobsey, wynika to z małej ilości danych o rozwoju takich infekcji będących wynikiem rekreacji w wodzie, które mogły pomóc określić ciąg przyczynowo-skutkowy - podobnie jak np. analizy wykazujące skutki wypadków samochodowych dla zdrowia ich uczestników.
- Gdybyśmy mieli lepsze dane - które może zgromadzić właśnie projekt Viroclime - moglibyśmy lepiej oszacować obciążenie chorobowe związane z wypoczynkiem nad wodą - stwierdził badacz.
Dokumentowanie poziomu szkodliwych wirusów wodzie może mieć znaczenie także w szerszym kontekście. Pomoże np. ocenić wpływ potencjalnych zmian klimatycznych na zdrowie ludzi, a w związku tym wzmocnić jego ochronę. Dzięki takim analizom służby zdrowia będą mogły lepiej przygotować się na nowe zagrożenia, a władze skuteczniej odcinać dostęp do skażonej wody.
Będzie coraz bardziej mokro
Oprócz tego na podstawie zgromadzonych danych i badań w przyszłości będzie można łatwiej wytypować obszary zagrożone podwyższoną zachorowalnością na grypę żołądkową - wystarczą do tego pomiary sum opadów i ich prognozy.
To może być dla nas bardzo ważne, bo synoptycy przewidują, że w bliskiej przyszłości zmiany klimatyczne doprowadzą do zwiększenia intensywności opadów w całej Europie, a w zimie szczególnie na północy naszego kontynentu.
Autor: js/mj / Źródło: sciencedaily.com