Podróż jak z kultowego filmu "Cena strachu" mają za sobą dwa oryksy i dwa makaki japońskie z czeskiego zoo. Tym razem to one, a nie śmiertelnie niebezpieczna nitrogliceryna, były cennym ładunkiem, który zamiast przez amazońską dżunglę trzeba było przewieźć przez sparaliżowaną atakiem zimy Ukrainę.
Zanim trafiły do zoo w ukraińskim Berdiańsku (wschodnia Ukraina, nad Morzem Azowskim), egzotyczne zwierzęta z czeskiego ogrodu zoologicznego przeszły prawdziwą drogę przez mękę. Podróżowały w ciężarówce, która z wielkim trudem przemierzała kompletnie zaśnieżoną Ukrainę.
- Całe Czechy przejechaliśmy w 12 godzin. Po Ukrainie podróżowaliśmy cztery dni. Nigdy nie zapomnę jednej z tamtejszych wiosek, gdzie staliśmy w korku przez sześć godzin, nie ruszając się w ogóle - mówił kierowca Martin Waga.
Antylopy i małpy w opałach
- Problemy zaczęły się, kiedy wjechaliśmy na terytorium Ukrainy. Śnieg, wiatr, fatalne warunki drogowe, nawet 15-stopniowy mróz. Wszystko kontrolowaliśmy, ale baliśmy się, że zabraknie nam benzyny - mówił weterynarz jadący ze zwierzętami.
Na pokładzie ciężarówki znajdowały się dwie antylopy oryks, a także makaki japońskie. Niska temperatura jest dla nich śmiertelnie niebezpieczna, dlatego też dyrektor ogrodu zoologicznego w Berdiańsku nie ukrywał swojego rozczarowania pogodą.
- Tego, że pod koniec marca nawiedzi nas druga zima, nie dało się przewidzieć - powiedział Igor Kalczenko, który raz na godzinę dzwonił do kierowcy, by sprawdzić, jak tę podróż znoszą zwierzęta.
Na szczęście dla zwierzaków wszystko skończyło się dobrze. Teraz w ukraińskim domu przystosowują się do nowego środowiska życia.
Autor: map/rs / Źródło: ENEX