O tym, ile dokładnie powódź będzie kosztować kanadyjską prowincję Alberta, jeszcze się nie mówi: w najbliższych dniach kolejne miejsca nawiedzi wielka woda. Na razie wiadomo jednak, że przywracanie prądu w Calgary może potrwać nawet kilka miesięcy.
Brak prądu to bardzo zła wiadomość zwłaszcza dla wielu firm zajmujących się przemysłem petrochemicznym, które mają w mieście swoje siedziby i zakłady.
- Przed nami absolutnie gargantuiczne zadanie - przyznał, opowiadając lokalnym mediom o tym, jak ma wyglądać przywracanie prądu, radny miasta John Mar.
750 beczek oleju syntetycznego
Gigantyczne opady wini się też za wyciek 750 beczek oleju syntetycznego. Taka ilość wypłynęła z rury biegnącej 70 km na południe od FortMcMurray w sobotę.
"Wciąż badamy przyczynę, jednak wierzymy, że to niezwykle ulewne deszcze doprowadziły do osbunięć gruntu, które uszkodziły rurę" - napisał w oświadczeniu Enbridge, gigant transportu rurociągowego w Kanadzie.
Pierwsze powroty po ewakuacjach
Wielka woda, która nęka Albertę od kilku dni, zmusiła ponad 100 tys. mieszkańców południa tego stanu do ewakuacji, ale niektórzy z przesiedlonych zaczęli już wracać do swoich domów. Zajmują się głównie wypompowywaniem z nich brudnej wody.
Szczyt jeszcze nie wszędzie
Na razie jest zbyt wcześnie, by szacować straty - w wielu miejscach poziom rzek jeszcze nie był szczytowy - w mieście Medicine Hat rzeka Saskatchewan Południowy ma wystąpić z brzegów w poniedziałek, dlatego też 10 tys. tamtejszych mieszkańców ewakuowano. Mówi się jednak, że aktualna powódź jest znacznie gorsza od powodzi z 2005 roku, która na zachodzie kraju spowodowała straty w wysokości 400 mln dolarów kanadyjskich (ponad 1 mld zł).
W samym Calgary spokojniej
Płynące przez samo Calgary rzeki Bow i Elbow, których nurt był w weekend pięć razy szybszy niż zazwyczaj, powoli się uspokajają, obnażając przy tym skalę zniszczeń. Miasto jest pokryte grubą warstwą mułu, w wielu miejscach walają się drzewa.
Autor: map / Źródło: Reuters