- Zabezpieczenie logistyczne, techniczne tego typu akcji to jest niesamowite przedsięwzięcie - komentuje działania bawarskich służ ratownik GOPR Marcin Feliks. W piątek rozpoczęli ewakuację rannego rannego speleologa, który po wypadku utknął na głębokości kilometra w jaskini Riesending. Najtrudniejsze może być pokonanie wąskich odcinków korytarzy, miejscami mających zaledwie kilkadziesiąt centymetrów średnicy.
- Akcje jaskiniowe to akcje, które są dosyć złożonymi. Nie tyle w tym wymiarze medycznym, bo to wszystko zależy zawsze od stanu tego poszkodowanego, ale przede wszystkim pod kątem technicznym - mówił na antenie TVN24 Marcin Feliks, starszy ratownik z grupy jurajskiej GOPR.
Kursują tam i z powrotem
Jak wyjaśniał, na miejscu trzeba najpierw stworzyć bazę wszystkich potrzebnych rzeczy - dystans do pokonania w niemieckiej jaskini jest długi, a stan rannego Johanna Westhausera uniemożliwia mu próby samodzielnego poruszania. - Wydawałoby się, że sprawy takie banalne, typu napoje, ubiór, sprzęt techniczny - to wszystko tam trzeba po prostu dostarczyć - podkreślał Feliks.
Te przygotowania wymagają zaangażowania dużej liczby ludzi. W Riesending na miejscu działa kilka zespołów. - Ci ludzie tam niektórzy po prostu kursują tam i z powrotem z tym sprzętem, z tym wszystkim, co tam na dole jest potrzebne, żeby zapewnić ten transport - opisuje ratownik. W przypadku rannego speleologa trzeba było także dostarczyć lekarstwa i materiały medyczne potrzebne do ustabilizowania jego stanu przed podjęciem próby wyciągnięcia go na powierzchnię.
"Tam cały sztab ludzi pracuje"
Akcja może potrwać bardzo długo, nawet kilka dni. - Wszystko zależy od ukształtowania korytarzy jaskini - tłumaczył Feliks. Jeśli rozciągają się one w poziomie, nie bardzo można liczyć na wsparcie techniczne. - Tam po prostu wszystko trzeba transportować, mówiąc kolokwialnie, ciorając to przez to podłoże - opisywał ratownik.
Riesending należy akurat do trudnych przypadków. Liczy 1148 m głębokości, a sieć korytarzy ciągnie się na ponad 19 km. Część z nich schodzi pionowo w dół, a część ciągnie się w poziomie. - Tam, gdzie mamy rozwinięcie pionowe, oczywiście stosujemy różnego rodzaju techniki linowe, różnego rodzaju rozwiązania, które pozwalają nam zapakować np. do jakichś worów transportowych i opuszczać to gdzieś tam na dół, gdzie koledzy przejmują to i transportują dalej - mówił Feliks.
Kolejne problemy wąskie, trudne do przebycia skalne tunele mogą sprawić już przy transporcie rannego. Ratownik nie wyklucza, że konieczne może okazać się ich poszerzenie. - Będzie trzeba je rozkuwać, być może nawet strzelać - stwierdził. I dodał: - Tam cały sztab ludzi pracuje, by przygotować te korytarze do tego, by ten transport mógł się odbyć sprawnie i przede wszystkim bezpiecznie dla poszkodowanego i samych ratowników.
"Człowiek zmusza się do wysiłku"
Duża grupa ludzi zaangażowanych w taką akcję ma zapewnić także możliwość pracy na zmiany, tak żeby ratownicy mogli optymalnie rozłożyć siły. Warunki jaskiniowe są specyficzne, bo np. temperatura i poziom wilgotności znacznie różnią się od tych na powierzchni ziemi. Według danych niemieckich służb temperatura w jaskini Riesending wynosi 4 st. C. - Te warunki bezpośrednio wpływają na to, jak my, ludzie, którzy w nich działamy, się czujemy.
W Riesending część ratowników przebywa już od kilku dni i część z nich prawdopodobnie kilka razy schodziła w głąb jaskini. W kilku miejscach przygotowano tam tzw. biwaki, czyli miejsca z przygotowanym zapleczem, gdzie można odpocząć i np. naładować baterie czy akumulatory urządzeń. - Człowiek zmusza się, wiadomo, do wysiłku, ale czasem po prostu trzeba powiedzieć: dość, troszeczkę odpocząć i znowu wrócić do akcji - podkreślił Feliks.
Feralny osuw kamieni
52-letni badacz Johann Westhauser został ranny w niedzielę wskutek osuwu kamieni, do którego doszło, kiedy z kolegami eksplorował najdłuższą i najgłębszą niemiecką jaskinię. Jeden z z jego towarzyszy wyszedł po 12-godzinnej wspinaczce na powierzchnię i zawiadomił służby ratunkowe; drugi zastał przy rannym.
Obrażenia okazały się tak poważne, że naukowiec nie był w stanie wyjść z jaskini o własnych siłach. Doznał wstrząsu mózgu i urazu czaszki oraz klatki piersiowej. Westhauser jest doświadczonym speleologiem. Pracuje w instytucie fizyki stosowanej w Karlsruhe.
Autor: js/mj / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24