Lada moment wrzesień. Połowa tego miesiąca to czas, w którym lodu przykrywającego wody Arktyki jest najmniej w roku. Naukowcy zaznaczają, że choć nieprzerwanie on topnieje, to 2013 rok raczej nie będzie rekordowy. Co innego na Antarktydzie, gdzie lodu przybywa. Tam rekord z 2012 roku może zostać pobity.
Badacze, głównie pracujący dla NASA, poinformowali, że 21 sierpnia tego roku pokrywa lodowa Oceanu Arktycznego miała powierzchnię 5,83 mln km kw. Równo rok wcześniej było to 4,34 mln km kw. Ta znaczna różnica oznacza, że 16 września nie powinniśmy spodziewać się wyniku zbliżonego do rekordowych 3,41 mln km kw., jakie odnotowano w 2012 roku (była to najmniejsza powierzchnia pokrywy lodowej, jaką kiedykolwiek zaobserwowały satelity).
Wynik z pierwszej dziesiątki
Walt Meier, glacjolog pracujący dla NASA, zaznacza, że nawet jeśli w tym roku nie padnie rekord - uważa się, że odnotowany zostanie 6. lub 7. wynik w historii pomiarów - tu liczy się coś innego. - Fakt, że 10 najniższych wyników odnotowano w ciągu ostatnich 10 lat - mówi.
To oznacza, że pokrywa lodowa Arktyki kurczy się w zastraszającym tempie.
Za sprawą niżów
Na to, że arktyczne lody nie topnieją rekordowo szybko, ma wpływ częsta obecność nad półkulą północą układów niskiego ciśnienia, z którymi wiąże się zachmurzenie. Poza tym nie było tu ani jednej letniej burzy, która mogłaby się równać z tą, jaka rozszalała się w sierpniu 2012 roku. Ta nawałnica mocno przyspieszyła czas, w jakim lodu ubywało, bo łamała go i przesuwała na niższe szerokości geograficzne.
Antarktyda idzie na rekord
Po przeciwnej stronie planety, a więc na Antarktydzie, lodu przybywa. To naturalne o tej porze roku. Naukowcy zaznaczają, że choć rekord pomiarów padł tam w 2012 roku, ten imponujący wynik niebawem może zostać pobity. 21 sierpnia powierzchnia lodu na tamtejszych wodach wynosiła 19,3 mln km kw. Dla porównania - 21 sierpnia 2012 roku było to "tylko" 18,33 mln km kw.
Autor: map/rs / Źródło: NASA