W środę nad Polską przeleciały szczątki rakiety Falcon 9. Częśc z nich mogła spaść na Ziemię. - Mieliśmy dzisiaj wyjątkowego pecha albo duże szczęście, że ta deorbitacja nastąpiła nad naszym krajem - mówił na antenie TVN24 Karol Wójcicki, popularyzator astronomii, autor bloga "Z głową w gwiazdach".
- Kiedy obudziłem się o 4.50, usłyszałem dziwne dźwięki dobiegające zza ściany. Byłem przekonany, że to klimatyzator, który grzeje dom. Natomiast okazało się, że to nie był on, tylko efekty akustyczne przelotu szczątków rakiety - mówił na antenie TVN24 Karol Wójcicki, popularyzator astronomii, autor bloga "Z głową w gwiazdach". - Ten deszcz płonących odłamków leciał z zachodu, przez centralną Polskę, w kierunku południowo-wschodnim - dodał.
Skąd odłamki Falcona 9 wzięły się nad Polską?
Jak tłumaczył Wójcicki, z każdym startem drugi stopień rakiety jest deorbitowany, spychany do atmosfery.
- W większości przypadków dzieje się to w sposób kontrolowany, z dala od skupisk ludzkich, aby nikomu nie wyrządziło krzywdy. Ale po starcie 1 lutego doszło do awarii, utracono nad rakietą kontrolę. Wdrożono plan awaryjny, który wygląda tak, że po prostu zostawiono ją samą sobie na kilka dni. Wiedziano, że ona spłonie w atmosferze gdzieś na świecie pomiędzy równoleżnikami 53 północ i 53 południe - tłumaczył Wójcicki. - My mieliśmy dzisiaj wyjątkowego pecha albo duże szczęście, że ta deorbitacja nastąpiła nad naszym krajem. To było spektakularne, niezwykłe widowisko - dodał.
"Jak coś takiego spada nam z nieba, nie jest to pożądana sytuacja"
Zdaniem Karola Wójcickiego obiekt, który spadł w okolicach Komornik, to należący do Falcona 9 zbiornik służący do przechowywania helu pod wysokim ciśnieniem. - Bardzo interesujące jest to, że takich zbiorników w drugim stopniu rakiety Falcon 9 jest więcej - mówił.
Rzeczniczka Polskiej Agencji Kosmicznej Agnieszka Gapys powiedziała, że nie można wykluczyć, iż obiekt spod Poznania pochodzi z rakiety. Jak podkreśliła, Departament Bezpieczeństwa Kosmicznego POLSA zweryfikuje znalezione szczątki wraz z firmą SpaceX.
Czy spadające szczątki rakiety to coś, czego powinniśmy się bać?
- Jak coś takiego spada nam z nieba, taki zbiornik, to rzeczywiście nie jest to pożądana sytuacja. Należy jednak pamiętać, że prawdopodobieństwo, że coś takiego się wydarzy, jest absolutnie minimalne - podkreślił popularyzator astronomii.
Dodał, że większość deorbitacji ma miejsce nad oceanem. - Tam jest to bezpieczne i nawet jak coś się nie spali całkowicie, to spadnie do wody. Pamiętajmy, że proces deorbitacji nie jest całkowicie pod kontrolą. Rakieta wchodzi w atmosferę, która nie jest takim jednorodnym tworem. Atmosfera czasami jest gęstsza, a prędkość wchodzenia w nią rakiety większa - tłumaczył.
Autor bloga "Z głową w gwiazdach" mówił, że w zeszłym roku rakieta Falcon 9 startowała około stu razy i podobna, jeśli nie większa liczba startów, jest zaplanowana na 2025 rok. - W tym momencie to najczęściej startująca rakieta kosmiczna, najbardziej niezawodna i najtańsza. Warto pamiętać, że pod koniec maja na jej pokładzie w kosmos poleci nasz polski astronauta Sławosz Uznański-Wiśniewski - dodał.
Za kilkanaście lat nastąpi deorbitacja ISS
Jak zauważył Jakub Ryzenko z Centrum Badań Kosmicznych PAN, w kosmos lata coraz więcej rakiet, co oznacza, że liczba awarii także może rosnąć. - Związane z tym ryzyko już nas dotyka. Nie tak dawno w Hiszpanii z podobnego powodu wstrzymano ruch lotniczy. Pamiętajmy jednak, że to nie są skutki normalnego wykorzystania systemów kosmicznych, tylko awarii. W standardowych procedurach tor rakiety jest precyzyjnie kontrolowany - powiedział. Przypomniał jednocześnie, że niedługo czeka nas procedura wejścia w atmosferę "olbrzymiego obiektu".
- Za kilkanaście lat zostanie przeprowadzona deorbitacja Międzynarodowej Stacji Kosmicznej - podkreślił Ryzenko.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Kontakt24