Kolejne zmiany na przejściu przy al. Hallera w Gdańsku. Tym razem drogowcy zmienili organizację ruchu przed niebezpiecznym przejściem dla pieszych, zwężając jezdnię po jednej stronie do jednego pasa, uniemożliwiając w tym miejscu wyprzedzanie. Okoliczni mieszkańcy uważają zmianę za nielogiczną. - Druga strona nie została w ogóle zabezpieczona - zwracają uwagę.
Po zainstalowaniu tzw. kocich oczek i postawieniu znaku z diodą świecącą pulsacyjnie, informującego o przejściu, teraz drogowcy postanowili zamknąć jeden z pasów ruchu w kierunku Brzeźna. W miejscu pasa - na wysokości torów tramwajowych - wprowadzono martwą strefę, wyłączając go tym samym z ruchu. Ma to uniemożliwić kierowcom wyprzedzanie, a co za tym idzie zwiększyć bezpieczeństwo pieszych.
Nielogiczne zmiany?
Mimo to, jak zaobserwował reporter TVN24 Maciej Cnota, niektórzy kierowcy dalej korzystają z nieistniejącego już pasa ruchu. Bezpieczeństwu pieszych nie sprzyja również fakt, że po drugiej stronie jezdni samochody wciąż jadą dwoma pasami. Na nielogiczność nowego rozwiązania zwracają uwagę też okoliczni mieszkańcy i uczniowie pobliskiej szkoły - Wydaje mi się, że przejście jest i tak fatalne, nawet w tym (zwężonym) miejscu - twierdzi jeden z uczniów.
Z kolei Piotr Baczkowski, mieszkaniec okolic al. Hallera zauważył, że przy przejściu powinna powstać sygnalizacja świetlna i tylko ona mogłaby zwiększyć tu bezpieczeństwo. - Natomiast po jednej stronie, gdzie wyłączono pas ruchu, robią się tylko jeszcze większe korki, z kolei druga strona nie została w ogóle zabezpieczona - podkreślił.
Do zmiany krytycznie odniósł się również jeden z gdańskich kierowców. - Uważam, że zbyt restrykcyjnie podchodzi się do kierowców. Pieszy też powinien poczekać, rozejrzeć się czy nic nie jedzie i dopiero wtedy przejść - ocenił.
I choć drogowcy zmieniając organizację ruchu tylko po jednej stronie przejścia zatrzymali się - nomen omen - w połowie drogi, to zapewniają, że będą przyglądać się sytuacji tworzącej się na drodze i jeśli zajdzie taka potrzeba, będą ograniczać ruch także na drugim pasie.
Jak poinformował Tomasz Wawrzonek z Zarządu Dróg i Zieleni, drogowcy rozważają obecnie poszerzenie jezdni w obu kierunkach i stałe rozdzielenie obu pasów ruchu. - Te rozwiązania pozwoliłyby przepchnąć jakby samochody ze środka skrzyżowania. Rozwiązałoby to problem wyprzedzania, bądź wymijania w obrębie przejścia całkowicie - zapewnił.
Dramatyczne potrącenia na Hallera
Przejście dla pieszych przy al. Hallera w Gdańsku to miejsce, które nie cieszy się dobrą sławą. Wielokrotnie dochodziło tu do niebezpiecznych sytuacji. A w odstępie miesiąca potrącono tam dwie osoby.
8 listopada 2012 r. Robert Laddach przechodził przez przejście między wiaduktem kolejowym a Operą Bałtycką. Dwóch kierowców zatrzymało się, aby go przepuścić. Ułamek sekundy później zza jednego z samochodów stojących przed przejściem wyjechał drugi pojazd. Kierowca nie zauważył, że na przejściu jest człowiek. Potrącił go. Laddach upadł kilka metrów dalej. Sprawca zatrzymał się i chciał pomóc rannemu.
We wtorek miał zapaść wyrok w tej sprawie. Sąd odroczył jednak sprawę, zlecając dodatkową opinię biegłego rekonstruktora wypadków oraz opinię lekarki na temat stanu zdrowia poszkodowanego. Robert Laddach, do dziś wymaga opieki lekarskiej. Rehabilituje się po poważnym złamaniu nogi i urazie kręgosłupa.
Kierowca przyznał się do spowodowania wypadku, utrzymuje jednak, że zrobił to nieumyślnie. Mężczyźnie grozi nawet do 3 lat więzienia.
Miesiąc po tym dramatycznym wypadku, na tym samym przejściu samochód potrącił 22-letnią kobietę. Wypadek ponownie zarejestrowały kamery sklepowego monitoringu. Na szczęście tym razem kobieta nie odniosła większych obrażeń.
Niebezpieczne przejście znajduje się przy al. Hallera w Gdańsku:
Autor: dp / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Pomorze