Zaatakowali koczowisko Romów. "Rzucali kamieniami. Grozili, że nas podpalą"

Rodzina uciekła do lasu
Rodzina uciekła do lasu
Źródło: TVN 24 Pomorze
Noc spędzona w lesie, powybijane szyby i strach. Policjanci wyjaśniają okoliczności zniszczenia koczowiska gdańskich Romów przez chuliganów, którzy obrzucali ich domy kamieniami. Poszkodowani twierdzą, że prosili o pomoc policję, ale bezskutecznie.

Chuligani zaatakowali koczowisko Romów w pobliżu gdańskiego stadionu. Po raz pierwszy mieli się tam pojawić w środę, tuż przed meczem Lechii z Legią.

- Powiedzieli nam, że jak wrócą po meczu, to ma nas tu już nie być, bo inaczej wszystko podpalą - powiedziała pani Ewa, która mieszka tam z dziećmi.

"Rzucali kamieniami, kobiety uciekły do lasu"

Romowie twierdzą, że wezwali policję prosząc o ochronę, ale nikt się nie pojawił. Około 23 napastnicy wrócili. Tym razem było już kilkanaście osób. Na początku nie mogli wejść na teren działek, bo bramę zamknięto je na kłódkę.

- Kobiety i dzieci uciekły do pobliskiego lasu. W obozowisku zostało 4 mężczyzn, ale kiedy zobaczyli ilu jest tych chuliganów, też uciekli - opowiada Przemysław Kozłowski, dziennikarz, który od kilku pomaga rodzinie.

Napastnicy mieli rzucać kamieniami w baraki i wybijać w nich szyby. Potem odeszli. Przestraszeni Romowie do 2 w nocy przebywali w lesie. Kiedy upewnili się, że nic im nie grozi, wrócili do obozowiska. - Całą noc spędzili w jednym domku. Dzieci spały, a dorośli czuwali - dodaje Kozłowski.

- Boimy się tu teraz mieszkać. Kibice często przechodzą tędy na mecz, ale do tej pory nikt nas nie atakował - dodaje pani Ewa.

Policja ustali sprawców?

Sprawą zajmuje się gdańska policja, która przyznaje, że otrzymała dwa zgłoszenia w tej sprawie. Pierwsze wpłynęło już o 20.30, kolejne około 23. - To drugie zgłoszeni dotyczyło niszczenia mienia. Dyżurny wysłał tam patrol. Policjanci pojawili się na miejscu, ale nikogo tam nie zastali. Nie zauważyli też żadnych zniszczeń - mówi Lucyna Rekowska z gdańskiej policji.

W czwartek rodzinę oraz zaprzyjaźnionego z nimi dziennikarza przesłuchali policjanci. Koczowisko odwiedzili też funkcjonariusze z komisariatu w Nowym Porcie. Na razie nie udało się ustalić, kto niepokoił rodzinę i uszkodził ich domostwa.

- Sprawdzamy wszystkie okoliczności. Do tej pory nikt nie usłyszał zarzutów ani nie został zatrzymany. Akta sprawy przekazaliśmy właśnie do gdańskiej prokuratury - tłumaczy Rekowska.

Komendant gdańskiej policji nakazał również wszczęcie osobnego postępowania, które ma wykazać czy policjanci zajmujący się tą sprawą dopełnili wszystkich procedur.

Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.

Autor: aa/gp / Źródło: TVN 24 Pomorze

Czytaj także: