Noc spędzona w lesie, powybijane szyby i strach. Policjanci wyjaśniają okoliczności zniszczenia koczowiska gdańskich Romów przez chuliganów, którzy obrzucali ich domy kamieniami. Poszkodowani twierdzą, że prosili o pomoc policję, ale bezskutecznie.
Chuligani zaatakowali koczowisko Romów w pobliżu gdańskiego stadionu. Po raz pierwszy mieli się tam pojawić w środę, tuż przed meczem Lechii z Legią.
- Powiedzieli nam, że jak wrócą po meczu, to ma nas tu już nie być, bo inaczej wszystko podpalą - powiedziała pani Ewa, która mieszka tam z dziećmi.
"Rzucali kamieniami, kobiety uciekły do lasu"
Romowie twierdzą, że wezwali policję prosząc o ochronę, ale nikt się nie pojawił. Około 23 napastnicy wrócili. Tym razem było już kilkanaście osób. Na początku nie mogli wejść na teren działek, bo bramę zamknięto je na kłódkę.
- Kobiety i dzieci uciekły do pobliskiego lasu. W obozowisku zostało 4 mężczyzn, ale kiedy zobaczyli ilu jest tych chuliganów, też uciekli - opowiada Przemysław Kozłowski, dziennikarz, który od kilku pomaga rodzinie.
Napastnicy mieli rzucać kamieniami w baraki i wybijać w nich szyby. Potem odeszli. Przestraszeni Romowie do 2 w nocy przebywali w lesie. Kiedy upewnili się, że nic im nie grozi, wrócili do obozowiska. - Całą noc spędzili w jednym domku. Dzieci spały, a dorośli czuwali - dodaje Kozłowski.
- Boimy się tu teraz mieszkać. Kibice często przechodzą tędy na mecz, ale do tej pory nikt nas nie atakował - dodaje pani Ewa.
Policja ustali sprawców?
Sprawą zajmuje się gdańska policja, która przyznaje, że otrzymała dwa zgłoszenia w tej sprawie. Pierwsze wpłynęło już o 20.30, kolejne około 23. - To drugie zgłoszeni dotyczyło niszczenia mienia. Dyżurny wysłał tam patrol. Policjanci pojawili się na miejscu, ale nikogo tam nie zastali. Nie zauważyli też żadnych zniszczeń - mówi Lucyna Rekowska z gdańskiej policji.
W czwartek rodzinę oraz zaprzyjaźnionego z nimi dziennikarza przesłuchali policjanci. Koczowisko odwiedzili też funkcjonariusze z komisariatu w Nowym Porcie. Na razie nie udało się ustalić, kto niepokoił rodzinę i uszkodził ich domostwa.
- Sprawdzamy wszystkie okoliczności. Do tej pory nikt nie usłyszał zarzutów ani nie został zatrzymany. Akta sprawy przekazaliśmy właśnie do gdańskiej prokuratury - tłumaczy Rekowska.
Komendant gdańskiej policji nakazał również wszczęcie osobnego postępowania, które ma wykazać czy policjanci zajmujący się tą sprawą dopełnili wszystkich procedur.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa/gp / Źródło: TVN 24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24