Artur W., ps. Wolv usłyszał wyrok za spowodowanie w 2015 roku śmiertelnego wypadku. Mężczyzna był wtedy z powodów zdrowotnych zwolniony z więzienia, gdzie odsiadywał karę za inne przestępstwo, a mimo to wziął narkotyki i wsiadł za kierownicę.
Na 12 lat więzienia Sąd Okręgowy w Gdańsku skazał w środę Artura W., oskarżonego o spowodowanie w 2015 roku po narkotykach śmiertelnego wypadku. Wyrok jest prawomocny.
Twierdził, że nic nie pamięta, a narkotyk mu dosypali
Sędzia Anna Hodysz powiedziała w uzasadnieniu wyroku, że opinia biegłego z zakresu toksykologii, na której oparł się sąd pierwszej instancji, nie pozostawia żadnej wątpliwości co do tego, że oskarżony w chwili spowodowania wypadku był pod wpływem środka odurzającego. - Jednocześnie biegły wykluczył, aby środek odurzający znalazł się w organizmie oskarżonego bez jego woli i wiedzy - podkreśliła.
Proces Artura W. przed sądem rejonowym trwał od lutego 2016 roku. Oskarżony nie przyznał się do winy.
Według prokuratury, 25 kwietnia 2015 roku Artur W. po zażyciu kokainy, jadąc pożyczonym samochodem, bez prawa jazdy, spowodował w Gdańsku-Wrzeszczu wypadek. Prowadzone przez niego auto marki Nissan próbując zmienić pas ruchu, uderzyło w prawidłowo jadącego citroena, który od siły uderzenia ściął metalowe słupki i wpadł na ścieżkę rowerową, po której jechały dwie kobiety i mężczyzna. Cała trójka z poważnymi obrażeniami trafiła do szpitala. Po kilku godzinach zmarła jedna z kobiet w wieku 40 lat.
- Nie pamiętam praktycznie nic z tego wypadku, nie zażywałem tego dnia kokainy. Może dosypano mi jakiegoś narkotyku, kiedy byłem poprzedniego dnia w pubie - mówił tuż po zatrzymaniu w trakcie śledztwa "Wolv".
Miał mieć zabieg
Podczas samego procesu Artur W. tłumaczył, że stracił nagle panowanie nad kierownicą auta z powodu złej nawierzchni jezdni.
Jak donosiły lokalne media, opisując wypadek, 41-latek był już trzykrotnie karany i łącznie spędził w więzieniu za różne przestępstwa 11 lat, po raz pierwszy trafił za kratki w 1995 roku.
Mężczyzna odbywa karę 10 lat więzienia za wielokrotne wymuszenia rozbójnicze i zastraszanie wraz ze swoim kompanem trójmiejskiego przedsiębiorcy budowlanego. Prawomocny wyrok w tej sprawie zapadł w lipcu 2015 r. przed Sądem Okręgowym w Gdańsku - tę samą karę orzekł we wrześniu 2014 r. sąd pierwszej instancji.
W chwili tragicznego wypadku Artur W. miał z powodu złego stanu zdrowia przerwę w odbywaniu kary jednego roku i trzech miesięcy więzienia za inne przestępstwo. Mężczyzna miał na wolności poddać się zabiegowi, a powrót do więzienia miał wyznaczony na 27 kwietnia 2015 r.
Źródło: PAP