Sąd Okręgowy w Toruniu utrzymał wyrok w sprawie głośnej ucieczki z zakładu karnego w Grudziądzu, do której doszło w 2015 roku. Trzej więźniowie przepiłowali wtedy kraty w celi, przeskoczyli siatkę zabezpieczającą i po linach zsunęli się z więziennego muru, gdzie już czekał na nich wspólnik.
Dwóm uciekinierom utrzymano wyrok dwóch lat i ośmiu miesięcy więzienia. Trzeci z nich ma spędzić za kratami dodatkowe dwa lata i dwa miesiące. Z kolei ich znajomy, który ukrywał zbiegów w Poznaniu, usłyszał wyrok trzech miesięcy więzienia i 10 miesięcy prac społecznych. Taką decyzję podjął Sąd Okręgowy w Toruniu, utrzymując wyrok niższej instancji. Wyrok jest już prawomocny.
- Na wysokość kary na pewno wpływał także znaczny stopień zdemoralizowania dwóch głównych oskarżonych, którzy zaplanowali ucieczkę. Próbowali oni prowadzić nawet w trakcie procesu grę z wymiarem sprawiedliwości i utrudniali prowadzenie procesu - twierdził sędzia Lech Gutkowski, uzasadniając wyrok sądu odwoławczego.
Ryzykancki plan
Rok temu w Sądzie Rejonowym w Grudziądzu zakończył się proces mężczyzn, którzy zorganizowali ucieczkę z zakładu karnego. Mężczyźni przepiłowali kraty i uciekli. Obława na uciekinierów trwała trzy dni, w końcu zatrzymano ich w wynajmowanym mieszkaniu w Poznaniu. Za ucieczkę groziły im trzy lata więzienia.
Gdyby nie brawurowa ucieczka, jeden z oskarżonych wyszedłby z więzienia w 2017 roku, a pozostali dwaj w 2025 r. Mężczyźni byli karani za przestępstwa przeciwko mieniu, rozboje oraz oszustwa.
Na początku października 2015 roku mężczyźni uciekli z Zakładu Karnego nr 2 w Grudziądzu. Policja od razu informowała, że to recydywiści, skazywani za rozboje, oszustwa, przestępstwa przeciwko mieniu. Wydostali się z zakładu karnego przez okno w celi, przepiłowali kraty, po linach zsunęli się z więziennego muru, a następnie wsiedli do czekającego na nich samochodu.
Więźniowie kategorii "N"
Podczas procesu oskarżeni przyznali się do ucieczki. Potwierdzili też, że mieli w celi telefon komórkowy, linę alpinistyczną oraz brzeszczot. Różne są za to wersje, skąd mieli te przedmioty.
Dwóch mężczyzn winą obarcza pracownika Służby Więziennej. Jeden twierdzi, że go przekupili, a drugi mówi, że sprowadzili mu prostytutkę i potem go tym szantażowali. Oskarżeni nigdy nie zdradzili nazwiska tego funkcjonariusza. Kiedy otrzymali od niego telefon, sami zorganizowali sobie resztę rzeczy. Z kolei trzeci z uciekinierów stwierdził, że nie wie, skąd w ogóle przedmioty wzięły się w celi.
Prokuratura zapowiedziała, że wnikliwie sprawdzi wszystkie wersje osadzonych.
Żaden z mężczyzn nie wyjaśnił, dlaczego zdecydowali się na ucieczkę. Po ucieczce mężczyźni zostali osadzeni w różnych zakładach karnych z kategorią "N" (więzień niebezpieczny).
Dymisje po ucieczce
23-latek, który miał im pomagać w ucieczce, usłyszał zarzut poplecznictwa za pomoc w ukrywaniu się zbiegów. Groziło mu za to do pięciu lat więzienia.
Jeszcze w trakcie poszukiwań zbiegów ówczesny minister sprawiedliwości zdecydował, że płk. Dariusz Szatkowski nie będzie już dyrektorem okręgowym Służby Więziennej w Bydgoszczy. Stanowisko straciła też ppłk Marlena Lubiejewska, dyrektorka Zakładu Karnego nr 2 w Grudziądzu, skąd uciekli trzej mężczyźni.
11 funkcjonariuszy poniosło konsekwencje służbowe - były to rozmowy dyscyplinujące czy postępowania dyscyplinarne. To efekty kontroli w grudziądzkim więzieniu. Według Generalnej Służby Więziennej błędy popełniono przede wszystkim podczas nadzorowania więźniów.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: eŁKa/gp / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: tvn24