Sąd skazał Sławomira S. na 10 lat więzienia. Mężczyzna był oskarżony o znęcanie się nad dziećmi i żoną. S. przyznał wcześniej na sali rozpraw między innymi, że "walnął parę razy chłopców" i nimi rzucił. Dodał również, że uderzył żonę, ale - jak stwierdził - "ona wie za co". - Dziecko relacjonuje doznane obrażenia ciała, czyli swój ból i cierpienie w sposób beznamiętny. Dziecko utraciło emocje, to jest wina oskarżonego - uzasadniał sędzia.
Wyrok zapadł w piątek przed Sądem Rejonowym we Włocławku. Sąd uznał 32-letniego Sławomira S. winnym znęcania się ze szczególnym okrucieństwem nad żoną i dziećmi. Skazał go na 10 lat bezwzględnego więzienia. W tym czasie mężczyzna będzie poddawany terapii psychologicznej i terapii przeciwalkoholowej. Dodatkowo, kiedy wyjdzie z więzienia Sławomir S. ma zakaz kontaktu z rodziną przez pięć lat, nakaz wyprowadzenia się z domu i zakaz zbliżania się przez pięć lat.
Sąd orzekł również zapłatę po pięć tysięcy złotych zadośćuczynienia dla pokrzywdzonych i pozbawienia praw publicznych na okres pięciu lat.
To wyższy wyrok niż ten, o który wnioskowała prokuratura w mowach końcowych. Bo chociaż 32-latkowi groziło 10 lat, to prokuratura wnioskowała o osiem.
Sędzia Jarosław Konopka uzasadniając wyrok mówił o tym, że dzieci utraciły emocje przez 32-latka. Podczas procesu nie widziały niczego złego w zachowaniu ojca. O siniakach, które pojawiały się na ich plecach Sławomir S. mówił "skrzydła anioła".
- Skrzydła anioła, które się pojawiły u pokrzywdzonych na ciele. Nie bez kozery oskarżony bił dzieci również po plecach. Po co? Po to, żeby te obrażenia ciała nie były widoczne - mówił sędzia Konopka. - Dziecko relacjonuje doznane obrażenia ciała, czyli swój ból i cierpienie w sposób beznamiętny. Dziecko utraciło emocje, to jest wina oskarżonego - dodał.
Wyrok nie jest prawomocny.
32-letni Sławomir S. oskarżony został o znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem nad żoną, sześciorgiem ich dzieci oraz synem kobiety. - Z ustaleń śledztwa wynika, że poniżał dzieci, bił, znieważał, w dodatku wyrządził krzywdę jednemu z nich, doprowadzając do złamania ręki, a drugiemu z dzieci do złamania nogi. Ponadto rozpijał małoletnich - mówił we wrześniu 2020 roku Arkadiusz Arkuszewski z Prokuratury Rejonowej we Włocławku.
W mowie końcowej prokurator zażądał dla niego ośmiu lat więzienia.
W akcie oskarżenia jest mowa o wielokrotnym biciu członków rodziny, poniżaniu i grożeniu śmiercią. Mężczyzna przyznał się do części zarzutów.
- Połowa zarzutów jest wymyślona przez moją żonę. Nie powiem, walnąłem jej z bańki, ale ona wie za co. Tu nie powiem, o co chodzi, ale na sprawie rozwodowej. Chciała wojny, to będzie miała wojnę - mówił oskarżony podczas rozpoczęcia procesu we wrześniu 2020 roku.
"Jak nie słuchały, to im przyłożyłem"
- Lekarze, którzy zajmowali się sześcio- i siedmioletnim pacjentem, stwierdzili, że mają oni obrażenia, które najpewniej powstały na skutek stosowania wobec nich przemocy - mówił wtedy starszy sierżant Tomasz Tomaszewski z policji we Włocławku.
Obaj chłopcy mieli złamane kończyny - jeden rękę, a drugi nogę.
Patrol przyjechał do ich domu, w którym przebywał Sławomir S. z czworgiem pozostałych dzieci. Funkcjonariusze stwierdzili, że mężczyzna jest kompletnie pijany. W wydychanym powietrzu miał 2,4 promila alkoholu, trzeźwiał w policyjnej izbie zatrzymań.
- Jak nie słuchały, to im przyłożyłem. Tak samo byłem wychowywany, jeszcze gorzej. Nie pojmuję tego jako wychowanie dziecka. Stało się i tyle. Nie miałem problemów emocjonalnych - wyjaśniał we wrześniu 2020 roku Sławomir S.
Przed sądem dowodził, że w jego domu było jeszcze gorzej. Przyznał, że "walnął" wychowywanych chłopców, ale dodał, iż dziewczynek nie uderzył ani razu.
- Nigdy nie mówiłem dzieciom, że je pozabijam. Może powiedziałem, że dostaną "wpierdziel". Ja ich tylko straszyłem. Mogły się dzieci tego może bać, ale z tego, co wnioskowałem, się tego nie bały - mówił oskarżony.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24