Prokuratura wysłała do sądu akt oskarżenia w sprawie usiłowania zabójstwa nauczycielki z Warlubia (województwo kujawsko-pomorskie). Zdaniem śledczych, bombę pod jej samochodem podłożył mąż kobiety. Ładunek wybuchowy nie zadziałał.
Prokuratura nie ma wątpliwości, że 42-letni mężczyzna podłożył bombę pod auto żony, żeby ją zabić. Mężczyzna twierdzi, że chciał ją tylko wystraszyć, ale to śledczych nie przekonuje. Wysłali do sądu akt oskarżenia, w którym zarzucają mu usiłowanie zabójstwa.
Byli w trakcie rozwodu
35-letnia kobieta, z zawodu nauczycielka, w czerwcu ubiegłego roku znalazła pod swoim citroenem tykający pakunek. Okazało się, że to bomba. Detonator nie zadziałał, bo, jak podejrzewają biegli, podczas jazdy po wertepach kable się rozłączyły.
Szybko zatrzymano męża kobiety – para była w trakcie rozwodu. Usłyszał on zarzut usiłowania zabójstwa, ale nie zgadza się z tym. Przyznaje, że podłożył ładunek, ale przekonuje, że chciał żonę tylko nastraszyć.
Dlatego Prokuratura Rejonowa w Świeciu zdecydowała się na sprawdzenie skutków eksplozji takiego samego ładunku. Okazało się, że mimo poważnych zniszczeń i chmury dymu, samochód nie eksplodował, co może przemawiać za wersją przedstawioną przez podejrzanego.
Wybuch podczas jazdy
Prokuratorzy nie zmienili jednak kwalifikacji czynu. Przypominają, że wybuch miał nastąpić w trakcie jazdy. – Efekt wizualny, hukowy jest tego rodzaju, że wykluczałby zapanowanie nad pojazdem – tłumaczy Monika Blok-Amenda z Prokuratury Rejonowej w Świeciu. A to, zdaniem śledczych, mogłoby skutkować śmiertelnym zagrożeniem na drodze.
Mężczyzna miał zbudować bombę we wspólnym mieszkaniu pary, używając przedmiotów należących do nich - jako opakowania pudełka po lodach, a jako zegara domowego budzika. Zresztą to jego dźwięk zaalarmował kobietę.
Zauważyła pakunek, gdy jej auto stało przed szkołą w Warlubiu. Ewakuowanych zostało 680 przedszkolaków, uczniów i nauczycieli zespołu szkół (przedszkole, podstawówka, gimnazjum) i pobliskiego Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego. Dzieci i młodzież rozwieziono autobusami do ich domów.
Policyjni pirotechnicy, korzystając z robota, usunęli podejrzany ładunek spod samochodu. Następnie na pobliskim placu przeprowadzili eksplozję kontrolowaną, neutralizując bombę.
"Chciałem tylko ją nastraszyć"
Wcześniej na bombie zabezpieczono materiał biologiczny, który odpowiada DNA 42-latka. Mężczyznę poddano też badaniu wariografem. Kiedy pytano go o ładunek, miał reagować emocjonalnie.
Wstępnie ustalono, że auto, pod którym go umieszczono, znajdowało się w garażu, do którego dostęp mieli tylko pokrzywdzona i jej mąż.
- Mężczyzna przyznał się do tego, że samodzielnie zbudował bombę i ją podłożył. Jego wyjaśnienia nie są spójne. Z jednej strony mówi, że chciał się pozbyć żony, a z drugiej, że tylko nastraszyć. Swoje zachowanie uzasadnia wieloletnim konfliktem z żoną – mówiła niedługo po zdarzeniu prokurator Blok-Amenda.
Za usiłowanie zabójstwa grozi od 12 lat więzienia do nawet dożywocia. Decyzją sądu 42-latek jest tymczasowo aresztowany.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: eŁKa/gp / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: tvn24