Przez kilka godzin strażacy walczyli z buchającymi płomieniami na Moście Lisewskim w Tczewie. Wieczorem zapaliły się tam drewniane deski ułożone pod asfaltem. To była trudna akcja. Na szczęście udało się uratować XIX- wieczną konstrukcję. Nie wykluczone, że do zaprószenia ognia mogły się przyczynić prowadzone na moście prace remontowe.
Ogień na moście w Tczewie zauważył pracownik ochrony.
- Poszedłem wieczorem na obchód i zobaczyłem, że most się pali. Oprócz asfaltu, z boku buchały już płomienie - relacjonuje Stanisław Raj, ochroniarz.
"To była trudna akcja"
Szybko okazało się, że na odcinku 50 metrów od strony Malborka płoną drewniane deski, które znajdują się tuż pod asfaltem. Na miejscu pojawiło się 13 jednostek straży pożarnej. Jak przyznał ich dowódca: to była bardzo trudna akcja.
- Musieliśmy prowadzić działania na dwóch poziomach. Od dołu kilka zastępów gasiło ogień, a od góry trzeba było zrobić otwory w asfalcie, by i tam skierować kolejne prądy wody - tłumaczy st. kpt. Zbigniew Rzepka, KP PSP w Tczewie.
Na szczęście nikt nie ucierpiał. Ogień udało się opanować o północy.
"Nie ma strat"
Most w Tczewie od kilku lat jest zamknięty. Trwają tam prace remontowe, które prowadzono również w czwartek. Na razie nie wiadomo, czy mogły one jakoś się przyczynić do zaprószenia ognia. Kierownik ekipy budowlanej stwierdził, że ma dwie hipotezy na ten temat, ale na razie nie chce mówić o szczegółach.
- Mogę powiedzieć, że nie odnotowaliśmy żadnych strat, bo elementy, które zajął ogień i tak są do wymiany - powiedział Daniel Łakomiec, kierownik robót mostowych. Jak podaje Łakomiec, jego ekipa jest teraz na etapie oczyszczania konstrukcji stalowej oraz odbudowy jednej z podpór mostu.
Autor: aa / Źródło: TVN 24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 /st. kpt. Zbigniew Rzepka, KP PSP w Tczewie