Kierowca tira, który wjechał w stojące w korku samochody na autostradzie A6 usłyszał wyrok sześciu lat pozbawienia wolności. W wyniku zderzenia auta stanęły w ogniu. Zginęło sześć osób, w tym rodzice z trojgiem dzieci. 22 osoby zostały ranne.
Przed Sądem Okręgowym w Szczecinie zapadł wyrok w sprawie karambolu na A6, do którego doszło 9 czerwca 2019 roku. Zderzyło się wtedy sześć aut osobowych i ciężarówka. Samochody stanęły w ogniu, zginęło sześć osób.
Kierowca tira, który wjechał w auta usłyszał wyrok sześciu lat więzienia. Ma też 10-letni zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych w ruchu lądowym. Musi również zapłacić zadośćuczynienie na rzecz pokrzywdzonych w wysokości od 5 tysięcy do 15 tysięcy złotych.
- Sprowadził z zamiarem ewentualnym katastrofę w ruchu lądowym, albowiem w tym dniu prowadził ciągnik siodłowy wraz naczepą wbrew obowiązującemu - ze względu na trwające święto Zielone Świątki - zakazowi poruszania się takimi pojazdami - przekazał sędzia Michał Tomala z Sądu Okręgowego w Szczecinie.
Dodał, że kierowca spowodował wypadek "poprzez niewłaściwą obserwację przedpola jazdy i niezachowanie bezpiecznego odstępu od poprzedzających pojazdów oraz niedostosowanie prędkości do sytuacji na drodze".
- Co doprowadziło do zdarzenia zagrażającego życiu i zdrowiu 22 osób znajdujących się w pojazdach i uczestniczących w katastrofie i nieustalonej liczbie osób znajdujących się w pojazdach przejeżdżających autostradą A6 obok katastrofy w chwili jej powstania. W następstwie czego doszło do zderzenia się pojazdów a w konsekwencji śmierci sześciu osób oraz powstania u kilku innych ciężkich obrażeń ciała - poinformował Tomala.
Wyrok nie jest prawomocny.
"Nie dopatrzył sytuacji na drodze"
Na początku procesu - w listopadzie 2020 roku - Patryk Zbroja, obrońca kierowcy, podkreślał, że oskarżony przyznaje się częściowo do zarzucanego mu czynu – według jego relacji spowodował wypadek, ale nie zrobił tego umyślnie, co zarzuca mu prokuratura. – Nie dopatrzył panującej na drodze sytuacji. To była chwila, która może zaważyć na całym jego życiu – mówił wtedy Zbroja.
"To był straszny widok"
Do tragicznego wypadku doszło w niedzielę 9 czerwca 2019 roku po godzinie 13 na jezdni w kierunku Świnoujścia, między węzłami Kijewo i Dąbie na trasie A6. W tym miejscu ze względu na trwające prace przebudowy tego odcinka drogi tworzą się notorycznie zatory drogowe – szczególnie w czasie wakacji. W auta stojące wówczas w korku wjechał z impetem samochód ciężarowy. Samochody stanęły w ogniu.
Pięć z sześciu ofiar śmiertelnych to pasażerowie jednego samochodu osobowego – członkowie rodziny ze Stargardu. Troje z nich to dzieci. Konieczne było zlecenie badań genetycznych wszystkich tych osób, by potwierdzić ich tożsamość.
W wypadku zginęła babcia, mama i trójka dzieci: dwie dziewczynki i chłopiec. Dziewczynki były uczennicami Szkoły Podstawowej numer 3 w Stargardzie. Chłopiec miał od września 2019 roku uczęszczać do oddziału zerowego.
Szósta ofiara śmiertelna to kierowca innego auta. Jechał on z żoną i dziećmi. Kobietę i dzieci uratował pan Andrej – świadek zdarzenia, który jechał za ciężarówką, która staranowała pojazdy.
Pan Andrej opisuje, że chwycił gaśnicę i ruszył na pomoc. Nie mógł otworzyć drzwi, więc wybił szybę. – Kobietę i dzieci udało mi się wyciągnąć, mężczyzny nie zdołałem uratować – opowiadał w rozmowie z reporterami TVN24. – To był straszny widok – przeżywał.
22 osoby poszkodowane
W sumie cztery ranne osoby trafiły do szpitali w Szczecinie. W najcięższym stanie była kobieta, która miała obrażenia klatki piersiowej, kręgosłupa oraz głowy.
O fatalnych skutkach karambolu mówiła w TVN24 Paulina Targaszewska, rzeczniczka prasowa Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Szczecinie. – W sumie w zdarzeniu uczestniczyły 22 osoby, sześć osób zmarło na miejscu, cztery osoby zostały przetransportowane do szpitali, pozostałe dwanaście zostały przebadane przez ratowników medycznych i ich zdrowiu nic nie zagraża – przekazała. – Wśród tych 12 osób, którym nic się nie stało, było siedmioro dzieci – poinformowała Targaszewska.
Kierowca tira został zatrzymany przez policję tuż po zdarzeniu. W jego krwi nie wykryto alkoholu ani innych środków odurzających.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24