14, zamiast 10 lat więzienia - szczeciński sąd apelacyjny podwyższył wyrok dla Pauli S. Kobieta zaraz po porodzie wyrzuciła swojego synka przez okno z pierwszego piętra. Chłopiec znaleziony został przy pobliskim śmietniku. Zmarł po pięciu dniach w szpitalu.
Paula S. urodziła syna w Szczecinku 10 października 2017 roku w łazience mieszkania, które zajmowała z konkubentem i ich roczną wówczas córką. Po porodzie wyrzuciła nowo narodzonego chłopca przez okno, z pierwszego piętra. Dziecko znalazła przypadkowa osoba. Chłopiec po pięciu dniach zmarł w szpitalu.
6 lutego 2019 roku Sąd Okręgowy w Koszalinie skazał kobietę za zabójstwo noworodka na 10 lat pozbawienia wolności. Od tego nieprawomocnego wyroku odwołały się obie strony. W piątek Sąd Apelacyjny w Szczecinie wydał wyrok.
Paula S. na sali sądowej mówiła, że bardzo żałuje tego, co się stało.
- Do dziś nie potrafię się z tym pogodzić i nie rozumiem, jak mogło dojść do tej tragedii, ponieważ mam już córkę, którą kocham nad życie i nigdy w życiu nie skrzywdziłabym świadomie mojego dziecka - mówiła oskarżona.
- Starałam się robić wszystko, żeby być dla niej dobrą matką. W tej sytuacji byłoby tak samo. Nie dałam sobie tej szansy. Syn mi się śni po nocach i myślę o nim w każdej chwili. Chciałabym wiedzieć, jak by teraz wyglądał - dodała.
Sąd Apelacyjny w Szczecinie zwiększył karę z 10 na 14 lat więzienia.
- Biegli stwierdzili, że pani ma mechanizm wyparcia. Zastosowała taki bardzo prosty, niemalże dziecięcy mechanizm, jeżeli czegoś nie widać, problem znika z oczu, to znaczy, że go nie ma. Powiedzieli, że nie było żadnej depresji - uzasadniał decyzję sędzia Andrzej Wiśniewski.
Dodał, że kobieta mogła oddać dziecko "w normalny humanitarny sposób" - zostawić je szpitalu, oddać do adopcji albo zostawić w oknie życia.
- Wybrała najbardziej brutalne, niehumanitarne zachowanie, jakie można było zrobić. Wyrzuciła dziecko przez okno - mówił sędzia.
"Jest szansa na to, że kiedyś pani będzie mogła do społeczeństwa wrócić"
Sąd uwzględnił okoliczności, które przemawiały za tym, że "kara 25 lat byłaby rażąco surową". - Mamy do czynienia z osobą, która ma 24 lata, jest niekarana, była bardzo dobrą matką dla swojej starszej córki, dlatego nie jest to osoba, która byłaby zdegenerowana, zdemoralizowana. Mamy informację o jednym wypaleniu marihuany - tłumaczył Wiśniewski.
Dodał, że Paula S. poddała się terapii psychiatrycznej "bez konieczności zażywania środków farmakologicznych".
- Czyli jest szansa na to, że to zachowanie brutalne, które musi spotkać się z karą, nie przekreśla tego, że w przyszłości, kiedyś, pani będzie mogła do społeczeństwa wrócić i podjąć się opieki nad swoim starszym dzieckiem - dodał sędzia.
Sąd jednak nie uwzględnił apelacji obrońcy oskarżonej, w której domagał się zmiany kwalifikacji czynu, przyjęcia nieumyślnego spowodowania śmierci dziecka. Stwierdził, że oskarżona miała świadomość tego, co robi i czym może zakończyć się wyrzucenie dziecka przez okno.
Podkreślił też, że biegli nie uznali, by działanie oskarżonej nastąpiło pod wpływem porodu.
Dziecko znalazła przy śmietniku
Do tragedii doszło 10 października 2017 roku w Szczecinku. Kobieta bezpośrednio po porodzie wyrzuciła dziecko go przez okno na pierwszym piętrze. Noworodka przy pobliskim śmietniku znalazła pani Danuta Borek.
- Leżał nagi na ziemi. Cały był brudny od niej. Były ślady krwi. Moim zdaniem dziecko było dopiero co urodzone – oceniła wtedy pani Danuta, pracująca jako pielęgniarka w szczecineckim szpitalu. Chłopiec był wychłodzony, więc kobieta poprosiła męża, by dał jej koc, którym owinęła płaczące dziecko. - W pewnym momencie chłopiec zaczął tracić oddech, więc w miarę możliwości próbowałam udzielić mu pierwszej pomocy – opowiadała Borek. Do przyjazdu karetki starała się utrzymać dziecko przy życiu.
Niestety, mimo pomocy kobiety i błyskawicznej reakcji ratowników medycznych, pięć dni później chłopiec zmarł w szpitalu.
Proces Pauli S. oskarżonej o zabójstwo ruszył przed Sądem Okręgowym w Koszalinie w listopadzie 2018 roku. Wówczas na sali sądowej oskarżona powiedziała, że "ma dużo luk w pamięci".
- Wielu rzeczy nie pamiętam. Dziś nie mogę powiedzieć, jak to było - mówiła Paula S.
Zapewniała, że w chwili porodu nie wiedziała, że do niego doszło. Kobieta podczas procesu przyznała się do tego, że wyrzuciła noworodka przez okno łazienki, ale nie do zabójstwa. Podczas śledztwa Paula S. zeznała, że nikomu nie mówiła o ciąży. Bała się, że najbliżsi wytkną jej to, że nie dba o tę ciążę. Mogła ją ukryć, bo po pierwszej znacznie utyła. Była przekonana, że poród nastąpi dopiero za trzy, cztery miesiące.
Paula S. zeznała w śledztwie, że 10 października rano poczuła ból brzucha. Dzień wcześniej paliła marihuanę. Poszła do łazienki i "to coś" z niej wypadło. Twierdziła, iż nie wiedziała, że to dziecko. Zerwała pępowinę, wyciągnęła "to coś" z muszli klozetowej i wyrzuciła przez okno. Posprzątała łazienkę, wykąpała się. Przed śledczymi zeznała, że jest świadoma tego, co zrobiła
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: MAK / Źródło: tvn24