- To był czarny weekend dla fok – mówi wolontariusz Błękitnego Patrolu WWF. Na polskim wybrzeżu znaleziono aż 35 martwych zwierząt. Były już w zaawansowanym stadium rozkładu, dlatego trudno ocenić przyczyny ich śmierci.
35 martwych zwierząt nad polskim wybrzeżem znaleziono w dniach od 28 do 31 maja. Jak mówi Paweł Żmuda z Błękitnego Patrolu WWF, pierwsze zgłoszenia zaczęły napływać w piątek po południu. Najwięcej martwych fok pojawiło się na obszarze od Międzyzdrojów do Łeby, trochę mniej na Półwyspie Helskim, a dwie foki na odkryto na Mierzei Wiślanej.
- To był czarny weekend dla fok. W poprzednich latach zdarzały się też takie sytuacje, ale w zeszłym roku udało się tego uniknąć – mówi Żmuda.
Większość znalezionych zwierząt to młode osobniki. Jak przekazała dr Iwona Pawliczka vel Pawlik ze Stacji Morskiej im. Profesora Krzysztofa Skóry w Helu, foki były w zaawansowanym stadium rozkładu, dlatego nie można było już ocenić przyczyny ich śmierci.
Martwe foki leżały na plaży przez tydzień
Po zgłoszeniach wolontariusze WWF dokonali oględzin, zmierzyli zwierzęta i sprawdzali, czy mają one jakieś widoczne rany. W takich sytuacjach, po dokumentacji, sprawa zgłaszana jest do danej gminy, do której należy teren i to samorząd zajmuje się utylizacją zwierząt.
O sprawie jako pierwszy poinformował portal gp24.pl. Dziennikarze rozmawiali z czytelniczką, która mówiła, że - mimo telefonicznych zgłoszeń - foki w Ustce, Poddąbiu i Dębinie leżały na plaży przez tydzień.
W rozmowie z dziennikarzami gp24.pl kierownik obwodu ochrony wybrzeża w Ustce przyznał, że opóźnienie wynikało z braku sprzętu i ludzi, którzy mogliby usunąć zwierzęta. W końcu martwe foki zostały zabrane 4 czerwca.
Źródło: TVN24, gp24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Paweł Żmuda/Błękitny Patrol WWF`