Sąd w Świdwinie skazał na osiem miesięcy pozbawienia wolności Grzegorza Ł., który pół roku temu podczas wesela pobił pracowników pogotowia i zniszczył karetkę. Obrona mężczyzny i on sam wystąpili o taką właśnie karę. Wyrok nie jest prawomocny.
Tomasz Rozmus, pracownik pogotowia w Świdwinie (Zachodniopomorskie), przyznał przed sądem, że do dziś odczuwa psychicznie następstwa ataku z sierpnia ubiegłego roku. Wraz z kolegą zostali wtedy pobici, zwyzywani i sterroryzowani podczas próby udzielenia pomocy nieprzytomnej kobiecie, bo - zdaniem napastnika - przyjechali za późno.
- Nikt nam wtedy nie pomógł. To, co się wydarzyło, jest niedopuszczalne – opowiadał przed sądem. - Każde nocne wezwanie powoduje skok emocji, adrenaliny. Nie czuję się tak pewnie, jak czułem się przed tym atakiem – twierdzi.
Dobrowolnie do więzienia
Dziś wraz z kolegą zgodzili się na dobrowolne poddanie się karze przez oskarżonego Grzegorza Ł. Chciał on dla siebie ośmiu miesięcy bezwzględnego więzienia. Za napaść na funkcjonariuszy publicznych oraz zniszczenie mienia groziło mu maksymalnie pięć lat.
Na wymiar kary zgodził się również sędzia Przemysław Kopaczewski. - Wydaje się, że ta kara orzeczona wobec oskarżonego spełnia kryteria prewencji generalnej i indywidualnej – ocenił sędzia. Przypomniał również, że Ł. kilka razy wyraził skruchę i przeprosił ofiary, choć zdarzenia z powodu upojenia alkoholowego nie pamięta. Wcześniej był już skazany za podobny czyn.
Mężczyzna będzie musiał także zapłacić siedem tysięcy złotych pogotowiu za zniszczone elementy karoserii ambulansu i ponad 10 tysięcy złotych odszkodowania dla pokrzywdzonych.
Czyn "chuligański"
Ł. nad ranem 16 sierpnia ubiegłego roku, podczas wesela w Świdwinie (Zachodniopomorskie), zaatakował ratowników medycznych, którzy zostali wezwani do nieprzytomnej około 30-letniej kobiety.
- Mężczyzna usłyszał zarzut publicznego i bez powodu naruszenia nietykalności cielesnej ratowników medycznych w trakcie udzielania pomocy medycznej. Ponadto znieważył ich oraz uszkodził tylne drzwi karetki – informował wówczas prokurator Ryszard Gąsiorowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Koszalinie.
- Jeden z weselników próbował wyciągnąć ratownika z karetki, właściwie bił go, a gdy drugi ratownik chciał pomóc koledze, uderzono go w twarz i klatkę piersiową – opisywała sytuację Paulina Targaszewska, rzeczniczka prasowa Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Szczecinie.
Co prawda obrażenia ratowników biegły ocenił na nieprzekraczające siedem dni – były to głównie stłuczenia oraz otarcia, ale prokuratorzy uznali, że czyn miał charakter chuligański, a mężczyzna wykazał się lekceważeniem porządku prawnego.
Mężczyzna, gdy dowiedział się, że jest poszukiwany, sam zgłosił się na policję w towarzystwie prawnika.
Źródło: TVN24 Szczecin
Źródło zdjęcia głównego: WSPR w Szczecinie