Tatianę Neumann odwołano ze stanowiska dyrektora Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie - zdecydował zarząd powiatu starogardzkiego. W ubiegłym miesiącu została zawieszona po głośnej aferze dotyczącej Rodzinnego Domu Dziecka w Sucuminie, gdzie dzieci miały być bite i głodzone. - Nie podjęłam jeszcze decyzji czy się odwołam - powiedziała była już dyrektor PCPR w rozmowie z tvn24.pl.
Wychowankowie rodzinnego domu dziecka w Sucumnie twierdzą, że stosowano wobec nich przemoc. Dzieci miały być bite, głodzone i wyzywane. Kiedy agresja słowna i fizyczna ze strony opiekunów miała się nasilić, wychowankowie zaalarmowali reporterów programu "Uwagi" TVN.
Nad placówką w tym czasie nadzór sprawowała Tatiana Neumann, dyrektor PCPR, a prywatnie żona szefa pomorskiej Platformy Obywatelskiej.
Najpierw zawieszona, teraz odwołana
Żona polityka nie jest już szefową Powiatowego Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Starogardzie Gdańskim - tak we wtorek zdecydował zarząd powiatu. Niespełna miesiąc temu Neumann została zawieszona w swoich obowiązkach. - Decyzję podjęliśmy jednogłośnie. Mieliśmy trochę czasu, żeby na spokojnie to wszystko przemyśleć - mówi Kazimierz Chyła, wicestarosta.
Przypomnijmy. Kilka tygodni temu zarząd zawiesił Neumann w pełnieniu obowiązków na trzy miesiące. Wówczas wyznaczono też osobę, która miała ją zastąpić. Skąd nagle decyzja o odwołaniu? - W takich placówkach nie można za długo pełnić obowiązków tymczasowo. To przeszkadza w zarządzaniu. Ta sprawa niestety może się długo ciągnąć, a my nie możemy czekać w nieskończoność - dodaje Chyła.
W rozmowie z tvn24.pl Tatiana Neumann powiedziała, że szanuje decyzję zarządu. - Nie oceniam jej, dla mnie to świeża sprawa. Mam prawo się odwołać, ale nie podjęłam jeszcze decyzji czy to zrobię. Po sześciu latach pracy, nie przedstawiono mi jeszcze powodów odwołania - powiedziała.
"Wyzywane, bite, głodzone, duszone"
O ośrodku w Sucuminie zrobiło się głośno w ubiegłym miesiącu. Reporterka programu "Uwaga" dotarła do tamtejszych wychowanków. Dzieci skarżą się, że były przez swoich opiekunów notorycznie wyzywane, bite, głodzone, duszone, a nawet rażone paralizatorem.
- Od szmat dziewczyny wyzywają, nawet te małe, które mają po siedem lat. Że jest się zwykłym gównem, do niczego się nie nadaje. Że jesteśmy niczym - tak o warunkach w rodzinnym domu dziecka w Sucuminie na Pomorzu mówi jedna z jego wychowanek.
Po interwencji reporterów prawie wszystkie dzieci zgromadzono w jednym z dwóch domów prowadzonych przez tych samych ludzi, mają zakaz rozmawiania z obcymi.
Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Okręgowa w Gdańsku, która ma m.in. zweryfikować zeznania dzieci.
Zobacz cały materiał "Uwagi" TVN
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa/ws / Źródło: TVN 24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: tvn